Remisowy powrót: Śląsk 1:1 Raków

29.05.2020 (20:01) | Krzysztof Banasik | skomentuj (0)

W pierwszym meczu Ekstraklasy po przerwie spowodowanej pandemią, Śląsk Wrocław zremisował z Rakowem Częstochowa 1:1. Oba zespoły potrzebowały dużo czasu na odnalezienie się w nowej rzeczywistości, jednak końcówka meczu obfitowała w zwroty akcji. Śląsk wykonał kolejny krok w kierunku zapewnienia sobie miejsca w górnej ósemce.

Największą niespodzianką w składzie Śląska był brak Roberta Picha, jego miejsce na skrzydle zajął Filip Marković. Serb w wyjściowej jedenastce w lidze wystąpił dopiero po raz trzeci w tym sezonie, ale już drugi przeciwko Rakowowi. W porównaniu do poprzedniego meczu z Jagiellonią trener Vitezslav Lavicka zdecydował się jeszcze na dwie roszady - po kontuzji kolana do gry wrócił Dino Stiglec, który zastąpił Lubambo Musondę, a Diego Żivulić otrzymał szansę kosztem Jakuba Łabojko. Uraz stawu skokowego z kadry meczowej wyeliminowała Filipa Raicevicia.

W pierwszej połowie próżno było szukać ładnej gry, a oba zespoły oddały tylko po jednym celnym strzale. Zdecydowanie goręcej raz po raz robiło się jednak w polu karnym beniaminka. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego groźny strzał głową oddał Mark Tamas. Kapitalną interwencją na linii bramkowej swój zespół uratował Jakub Szumski, ale okazję do dobitki miał jeszcze Michał Chrapek. Ten koncertowo zmarnował jednak szansę, bo uderzył mocno bez przyjęcia i przeniósł piłkę wysoko nad bramką. Niedługo później, niebezpiecznie zrobiło się po akcji Erika Exposito. Hiszpański napastnik wpadł w pole karne, wygrał fizyczne starcie z Jarosławem Jachem i z bliskiej odległości trafił w słupek. Tuż przed przerwą Raków był bliski odpowiedzi za sprawą Felicio Brown Forbesa. Napastnik gości uderzył sprzed pola karnego, Matus Putnocky odbił piłkę przed siebie, a niebezpieczeństwo oddalili obrońcy.

W drugiej połowie interesujących akcji było jeszcze mniej. Na początku drugiego kwadransa, po sprytnym zgraniu głową przez Tomasa Petraska, kolejną próbę, tym razem sprzed pola karnego podjął Brown Forbes, posłał jednak piłkę obok słupka. W odpowiedzi, wprowadzony chwilę wcześniej Robert Pich spróbował zaskoczyć Jakuba Szumskiego próbą z ostrego kąta, ale bramkarz Rakowa pilnował słupka bramki.

Kostarykańczyk tego popołudnia pamiętał o zasadzie do trzech razy sztuka i dopiął swego w 83. minucie. Guillermo Cotugno pozwolił na dośrodkowanie rezerwowego Daniela Bartla, pojedynek główkowy z Brown Forbesem w polu karnym przegrał Israel Puerto, a Raków objął prowadzenie we Wrocławiu. To jednak był dopiero początek emocji.

Sekundy przed końcem regulaminowego czasu gry sędzia Jarosław Przybył po analizie VAR podyktował rzut karny za zupełnie niepotrzebny faul potężnego Tomasa Petraska na znacznie mniejszym Robercie Pichu. Piłkę na jedenastym metrze ustawił Michał Chrapek i uderzył bardzo spokojnie ratując punkt dla wrocławian. W ten sposób dobiegła końca, trwająca od 360 minut seria częstochowian bez straconego gola w lidze.

Śląsk po raz pierwszy w historii ekstraklasowej rywalizacji z Rakowem cieszył się z gola przeciwko drużynie spod Jasnej Góry, a punkt na rozpoczęcie 27. kolejki pozwolił mu, co najmniej na kilka godzin, awansować na podium. Drużyna trenera Vitezslava Lavicki cały czas czeka jednak na pierwsze czyste konto w tym sezonie we Wrocławiu.

Śląsk Wrocław - Raków Częstochowa 1:1 (0:0)

Strzelcy: Chrapek 90+1 (k.) - Brown Forbes 83

Śląsk: Putnocky – Stiglec, Puerto, Tamas, Cotugno (84 Musonda) - Mączyński, Żivulić - Marković (67 Pich), Chrapek, Płacheta (90+5 Bergier) - Exposito

 

Raków: Szumski - Piątkowski, Petrasek, Jach - Tudor, Tijanić (73 Babenko), Sapała, Schwarz, Kun (59 Bartl) - Brown Forbes (87 Oziębała), Musiolik


Żółte kartki: Tudor, Petrasek

Sędziował: Jarosław Przybył (Kluczbork)

Mecz bez udziału publiczności