Jak ich zapamiętamy? cz. II

03.08.2020 (06:00) | Dominik Szpik | skomentuj (0)

W tym cyklu wspominamy zawodników, którzy opuścili w tym okienku nasz klub. Podsumowujemy ich występy, wspominamy najciekawsze sytuacje zarówno boiskowe jak i te, które miały mniej wspólnego ze sportem. Dzisiaj na tapet bierzemy wciąż młodego i utalentowanego piłkarza, któremu kontuzje pokrzyżowały plany dalszego rozwoju we wrocławskim klubie. Mimo to spędził w Śląsku 8 lat i rozegrał 102 mecze w zielono-biało-czerwonych barwach. Jak zapamiętamy Kamila Dankowskiego?

Były młodzieżowy reprezentant Polski do Śląska trafił z FC Academy Wrocław w wieku 16 lat i z początku był zawodnikiem II drużyny. Trener Levy zaprosił go do pierwszego zespołu po roku gry w rezerwach i od tamtej pory Danek był pełnoprawnym członkiem zespołu. Z początku grał jako prawoskrzydłowy, a później cofnięto go do obrony, gdzie rozegrał najwięcej meczów. Kamil był jednym z nielicznych zawodników, który pamiętają grę o coś więcej niż tylko utrzymanie.

Dankowski zadebiutował w Śląsku 23 lutego 2014 roku w ligowym meczu z Ruchem Chorzów. Zagrał wtedy na skrzydle od pierwszej minuty obok takich zawodników jak Sebastian Mila, czy Marco Paixao. Nie zaliczył on tego występu do udanych, bo już po I połowie został zmieniony przez Pawła Zielińskiego, a Śląsk przegrał to spotkanie 2:3. Do końca sezonu wystąpił jeszcze tylko w jednym meczu z Cracovią w którym dotrwał do 75 minuty. Przełom nie nastąpił również w następnym sezonie. Dankowski zagrał w 10 meczach ligowych i jednym spotkaniu Pucharu Polski, nie zaliczając przy tym żadnej bramki ani asysty. Sukcesywnie były zawodnik Śląska otrzymywał coraz więcej szans na grę i tak w sezonie 15/16 uzbierał 26 spotkań we wszystkich rozgrywkach w tym 2 w kwalifikacjach do Ligi Europy.

Najlepszym sezonem Danka w brawach WKS-u z pewnością będą rozgrywki 16/17, w których przez praktycznie cały sezon był on podstawowym zawodnikiem pierwszego składu. W tym sezonie również Kamil zaliczył swoją jedyną bramkę w ekstraklasie. Do dzisiaj jest to gol godny zapamiętania gdyż zdobył go bezpośrednio z rzutu wolnego w meczu z Koroną Kielce. Dołożył do tego jeszcze dwie asysty na przestrzeni całych rozgrywek i rozegrał łącznie 31 meczów. Śląsk zajął wtedy na koniec 11 miejsce i prawie do końca był zamieszany w walkę o utrzymanie.

Największego pecha miał w sezonie 17/18, który ominął go w niemal 90 procentach z powodu zerwania więzadła krzyżowego w kolanie. Długie osiem miesięcy zajęło Dankowskiemu powrócenie do zdrowia i optymalnej formy. Do gry wrócił w meczu z Wisłą Kraków, kiedy to pojawił się na boisku na ostatnie 16 minut spotkania. Do końca sezonu zagrał jeszcze 7 meczów i zaliczył asystę w spotkaniu z Sandecją. Na początku kolejnych rozgrywek znowu stał się podstawowym prawym obrońcą, lecz znowu spotkał go pech w postaci kontuzji stawu skokowego podczas treningu reprezentacji U-21. Po tamtym wydarzeniu coraz trudniej było mu o grę w klubie przez co w dwa ostatnie sezony pojawił się na boisku zaledwie w 23 meczach w tym tylko w 10 jako podstawowy zawodnik. W poprzednim sezonie przegrywał rywalizację z Lubambo Musondą i Łukaszem Broziem.

Po sezonie 19/20 Dankowski nie przedłużył wygasającego kontraktu, a i sam klub nie wychodził z inicjatywą podpisania nowej umowy. Mimo kilku naprawdę solidnych występów zawodnik zdecydował poszukać szansy na grę gdzie indziej. Najwięcej słyszało się o zainteresowaniu ze strony Jagiellonii Białystok, lecz do tej pory nie wiadomo gdzie będziemy oglądać Danka w przyszłym sezonie.

Jak go zapamiętamy? Pozytywnie. Mimo że teoretycznie Kamil nie jest wychowankiem Śląska to spędził w naszym klubie bardzo długi okres, w którym niejednokrotnie pokazywał swoją lojalność i przywiązanie do barw. Szczególnie po sezonie 16/17, kiedy wzbudzał bardzo duże zainteresowanie klubów z całej ligi z Lechem i Legią na czele, a nawet kilku klubów z zagranicy. Nazywany był przez moment jednym z najbardziej utalentowanych młodych zawodników na swojej pozycji i nawet, kiedy grał mało i męczyły go kontuzje nie znikał z notesu trenera Michniewicza i dostawał powołania do młodzieżowej reprezentacji Polski. Z dużym zainteresowaniem będziemy obserwować jego poczynania w innym klubie, mając nadzieję, że wykorzysta w pełni swój potencjał.