Liczy się wynik, czy liczy się styl?

30.11.2020 (15:52) | Jakub Luberda | skomentuj (0)

Sobotnie spotkanie Śląska z Podbeskidziem mogło budzić mieszane uczucia. Z jednej strony wyjazdowe zwycięstwo bardzo cieszy, lecz z drugiej strony styl pozostawiał wiele do życzenia. Wśród sympatyków Śląska rozgorzała wobec tego gorąca dyskusja, która w piłce nożnej od zarania dziejów dzieli kibiców. Co jest ważniejsze - styl, czy wynik?

Na naszym Twitterze zadaliśmy wam pytanie o to, co dla was liczy się bardziej - wynik, czy styl? Przewaga wyniku nad stylem była wręcz druzgocąca.

Jeśli zastanowimy się jednak nad tym, jakie zespoły osiągnęły największe sukcesy w ostatnich latach, to możemy zauważyć, że każdy z nich grał w dobrym, unikatowym stylu. Doskonale pamiętamy Barcelonę Pepa Guardioli i charakterystyczną tiki-takę. Katalończycy pod okiem Hiszpana zdobyli aż 14 trofeów przez 4 lata, a posiadanie piłki oraz piękne, koronkowe akcje były ich znakiem rozpoznawczym. Jest to jednak styl gry, który Blaugrana prezentuje od wielu lat, a piłkarze uczą się go w akademii już od początku swojej przygody z futbolem. Patrząc na Barcelonę, można więc zaryzykować stwierdzenie, że wyniki idą w parze ze stylem.

Czy oznacza to, że zespoły, które nie grają ładnie w piłkę, nie osiągają sukcesów? Tutaj za przykład weźmiemy innego trenera, który zapisał się w historii wieloma zdobytymi tytułami. Sir Alex Ferguson w przeciągu 26 sezonów w Manchesterze United zdobył aż 13 mistrzostw Anglii, dokładając do tego liczne sukcesy w pucharach. Styl, w jakim tego dokonał, często pozostawiał jednak wiele do życzenia. Oczywiście, bywały sezony, w których gra Manchesteru mogła się podobać, a w ich szeregach widywaliśmy wybitnych piłkarzy, którzy właściwie w pojedynkę sprawiali, że na Old Trafford byliśmy świadkami niezwykłych widowisk.

Bywały jednak też sezony, kiedy to o ich stylu ciężko było powiedzieć coś dobrego, a mimo wszystko na koniec sezonu to właśnie Manchester zdobywał trofea. Szkocki menedżer kładł nacisk przede wszystkim na twardy blok defensywny, a futbol, jaki grały jego drużyny, był często pragmatyczny oraz piekielnie skuteczny. Odpowiadając więc na postawione przed chwilą pytanie — osiąganie sukcesów bez pięknego stylu również jest możliwe.

Zostając w tematyce angielskich podwórek, to ciekawym przypadkiem jest zespół Przemysława Płachety. W zeszłym sezonie Norwich było chwalone za styl, a ich postawa w meczach z najlepszymi mogła imponować. Niezależnie od przeciwnika zawsze grali ofensywny futbol, a ich mecze obfitowały w gole. Mimo niezłego stylu Norwich zakończyło jednak rozgrywki 2019/20 w strefie spadkowej. Podobnego przykładu nie trzeba szukać daleko. Zespół, który według wielu gra najładniejszą piłkę w Polsce, zajmuje dopiero 11 miejsce w tabeli. Mowa oczywiście o Lechu Poznań.

Przy Kolejorzu zatrzymajmy się na trochę dłużej, bo jest to tym bardziej ciekawy przypadek, że poznaniacy, będąc w dolnej części tabeli, są jednocześnie jedynym zespołem reprezentującym ekstraklasę w europejskich pucharach. Obecny mistrz Polski — Legia Warszawa — z rozgrywek pozakrajowych odpadł po spotkaniach zupełnie bezbarwnych, w których raczej ciężko było mówić o dobrym stylu. W swoim mistrzowskim sezonie gra Legii również nie zachwycała, lecz wyniki były zadowalające.

Na tym przykładzie widzimy, że wyższość stylu nad wynikiem lub wyniku nad stylem, może zależeć również od kontekstu. Lech pokazał, że pracując nad swoją tożsamością i wysoką kulturą gry, można rywalizować jak równy z równym nawet z najlepszymi europejskimi markami. Z drugiej jednak strony wyniki Kolejorza nie są zadowalające w kraju. Jeśli popatrzymy na Legię, to ich styl jest znacznie gorszy niż styl Lecha, ale w każdym sezonie są najpoważniejszym kandydatem do mistrzostwa.

Jak w takim razie rozpatrywać ten problem w kontekście Śląska? Czy powinniśmy martwić się brakiem dobrego stylu? Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, powinniśmy się zastanowić, w jakim miejscu był Śląsk 2 lata temu, czyli w momencie, w którym klub obejmował Vitezslav Lavicka. Czech objął klub w sezonie 2018/19 w chwili, gdy wrocławianie znajdowali się zaledwie jeden punkt nad strefą spadkową. Wtedy cel był jasny — należało utrzymać Śląsk w ekstraklasie. Styl odgrywał zupełnie drugorzędną rolę, a najważniejsze było zdobywanie punktów w kolejnych meczach. Po udanej batalii o pozostanie w lidze trener Lavicka dostał za zadanie zbudować skład, który przede wszystkim będzie w stanie spokojnie zakończyć sezon w górnej części tabeli, a w przyszłości powalczy o europejskie puchary.

Trzeba powiedzieć, że Czech wywiązał się z tego wyśmienicie. Na długości właściwie całego sezonu 2019/20 Śląsk znajdował się w ścisłej czołówce tabeli. Dopiero na ostatniej prostej wrocławianie opadli z sił i niestety nie udało im się stanąć na podium, lecz całe rozgrywki należało uznać za udane. We Wrocławiu powstała drużyna, która potrafiła rywalizować z najlepszymi zespołami w lidze. Można było zauważyć również, że Śląsk ma swój pomysł na grę. Szybcy skrzydłowi, ofensywnie grający boczni obrońcy, dobra organizacja gry oraz po prostu przyzwoite zgranie zawodników stanowiło świetny prognostyk na przyszły sezon. Wrocławska drużyna miała swój styl.

 

Po udanych rozgrywkach 2019/20 zawodnicy oraz trener czuli, że celem na kolejne dwie rundy współpracy powinna być walka o europejskie puchary. Śląsk rozpoczął sezon bardzo solidnie, lecz po kilku kolejkach przyszedł czas na zadyszkę. Od meczu z Cracovią drużyna przestała grać w przyjemny dla oka sposób, a w każdym kolejnym spotkaniu można było odnieść wrażenie, że piłkarze nie są nastawieni na prezentowanie futbolu w dobrym stylu, a raczej na próbę grania o wynik za wszelką cenę. Spotkanie z Podbeskidziem możemy wziąć za pewnego rodzaju symbol metamorfozy, jaką Śląsk przeszedł w obecnym sezonie, a także poprzednim sezonie. Grając z beniaminkiem, można oczekiwać przejęcia inicjatywy i próby zdominowania meczu, szczególnie jeśli jest się zespołem, który ma walczyć o najwyższe cele. Swojego niezadowolenia po meczu nie krył Robert Pich, który skomentował spotkanie w następujący sposób. 

Po pierwszej połowie w szatni powiedzieliśmy sobie, że musimy zagrać lepiej, ale ta druga połowa też dobra nie była. Najważniejsze były dzisiaj jednak trzy punkty, bo wiemy, że na wyjazdach zbieramy ich mało. Wierzę, że ta gra się poprawi. (...) Mówiliśmy trenerowi w minionym tygodniu, że mamy za mało posiadania piłki i później ciężko jest coś stworzyć w ataku. Myślę, że nad tym musimy popracować, żebyśmy się mniej bronili, bo przez to możemy tracić bramki. 

Z drugiej jednak strony trener Lavicka na konferencji pomeczowej mówił, że "wynik nie zależy jednak od utrzymywania się przy piłce, liczy się efektywność i to dziś osiągnęliśmy."  Widzimy więc, że nawet wewnątrz klubu możemy dostrzec dwa różne spojrzenia na ten problem. Przełamanie się w meczu z Podbeskidziem było istotne w kontekście gry Śląska na wyjazdach, w związku z czym pewien brak stylu można wrocławianom wybaczyć. Co jednak jeśli w kolejnych spotkaniach będzie wyglądało to tak samo? Trener Lavicka w styczniu spędzi w klubie już okrągłe 2 lata, więc kibice mogą oczekiwać, że drużyna będzie po takim czasie odpowiednio zgrana, a w jej meczach będzie można dostrzec pewną powtarzalność i charakterystyczne cechy.

A co Wy myślicie na ten temat? Czego oczekujecie od Śląska na obecnym etapie sezonu — stylu, czy wyników? Podzielcie się z nami swoją opinią w komentarzach!


Partnerem głównym ŚLĄSKnetu jest firma Superbet - sprawdź najnowsze promocje!