Plusy i minusy meczu z Lechią

12.04.2021 (06:00) | Karol Bugajski | skomentuj (0)

Kto zasługuje na pochwałę, a kto na krytykę po sobotnim spotkaniu z Lechią Gdańsk? Zapraszamy na kolejną odsłonę naszego cyklu, w którym opierając się na danych z raportu InStat, podsumowujemy najważniejsze wydarzenia z meczu Śląska Wrocław.

PLUSY MECZU

Erik Exposito

Hiszpański napastnik wyraźnie odżył po przyjściu trenera Jacka Magiery i w sobotę trafił w drugim ligowym meczu z rzędu, co w Śląsku nie zdarzyło mu się jeszcze nigdy wcześniej. Exposito w sytuacji, w której pokonał Dusana Kuciaka zachował się jak typowy snajper, którego piłka szuka w polu karnym, a szybko strzelony gol dodał mu mnóstwo pewności siebie. Napastnik Śląska w kolejnych minutach stwarzał sobie kolejne groźne akcje – najpierw trafił tuż sprzed pola karnego w poprzeczkę, a chwilę później uderzył bez przyjęcia nad bramką po dośrodkowaniu Dino Stigleca. Hiszpan zakończył mecz z Lechią ze statystyką pięciu strzałów i niekoniecznie należy przywiązywać się do faktu, że tylko jeden z nich był skierowany w światło bramki. Takiego piłkarza w ataku jak Exposito w sobotę Śląsk bardzo potrzebuje na pozostałe mecze sezonu.

Krzysztof Mączyński

Kapitan Śląska w poprzedniej kolejce wrócił po trzymiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją, jednak nie potrzebował dużo czasu, by znowu odnaleźć się na ekstraklasowych boiskach. Mączyński w starciu z Lechią był nadspodziewanie aktywny, uczestniczył w większości groźnych akcji ofensywnych swojego zespołu, a wrocławianom udawało się stworzyć niebezpieczeństwo nawet po wykonywanych przez kapitana stałych fragmentach. To po jego strzale, który zamienił się w podanie, prowadzenie gospodarzom zapewnił Erik Exposito, a Mączyński w sobotę był też bliski drugiej asysty, gdy już zupełnie nieprzypadkowo obsłużył Patryka Janasika w samej końcówce pierwszej połowy. Niespełna 34-letni pomocnik zakończył mecz przeciwko Lechii ze świetną statystyką trzech udanych podań kluczowych, drugą najlepszą dokładnością podań w swoim zespole i w pełni zasłużoną najwyższą drużynową notą InStat Index.

Konrad Poprawa

Problematyczny przeskok z II ligi do ekstraklasy? Dla Konrada Poprawy temat nie istnieje. Trener Magiera wymyślił zawodnika dla pierwszego zespołu Śląska na nowo, a ten w drugiej kolejce z rzędu pokazał, że warto było mu zaufać. Młody obrońca w sobotni wieczór kilka razy ratował skórę kolegom z defensywy skutecznymi powrotami pod własną bramkę, a na pierwszy plan wysuwa się jego interwencja z doliczonego czasu, kiedy wybił w aut niebezpieczne zagranie Macieja Gajosa. To była kropka nad i występu Poprawy, który przeciwko Lechii zanotował zdecydowanie najwięcej wygranych pojedynków w Śląsku, nie miał też sobie równych w statystyce odzyskanych piłek. Środkowy z trójki obrońców wrocławian gwarantuje największą pewność trenerowi Magierze, a gdy w jednej z akcji drugiej połowy mocno ucierpiał w starciu z Dusanem Kuciakiem serca kibicom zielono-biało-czerwonych mogły zadrżeć nie na żarty.

MINUS MECZU

Waldemar Sobota

Najbardziej doświadczony piłkarz Śląska zawiódł w kluczowym momencie meczu i to na jego barki słusznie spada największa odpowiedzialność za stratę punktów. W niegroźnej sytuacji pod własnym polem karnym, w pierwszej połowie przebiegającej pod dyktando wrocławian, Sobota popełnił katastrofalny błąd prezentując piłkę Tomaszowi Makowskiemu, a ten doczekał się swojego pierwszego gola w ekstraklasie. Eks-reprezentant Polski w poprzedniej kolejce wrócił do wyjściowej jedenastki po miesięcznej przerwie, jednak ani w Białymstoku ani przeciwko Lechii nie zrobił wiele, by odwdzięczyć się nowemu szkoleniowcowi za szansę. Sobota dwa dni temu, podobnie jak na stadionie Jagiellonii, był pierwszym piłkarzem ściągniętym przez Jacka Magierę już po kwadransie drugiej połowy. Jeśli opiekun Śląska przed piątkowym meczem w Zabrzu wymyśli zestawienie, w którym zabraknie już miejsca dla byłego zawodnika Sankt Pauli, nie będzie to żadna niespodzianka.

WYDARZENIE MECZU

Prawdziwy debiut Rafała Makowskiego

Zmiana trenera w Śląsku zastała go w idealnym momencie, bo wreszcie nie ma kłopotów zdrowotnych, a i z Jackiem Magierą zna się świetnie z czasów wspólnej pracy w Legii Warszawa. Makowski w sobotę dopiero po raz pierwszy od letniego transferu na Oporowską rozpoczął ligowy mecz w podstawowym składzie i dał argumenty, by stawiać na niego w kolejnych seriach gier. Pomocnik wrocławian zanotował najlepszą statystykę wygranych pojedynków w swoim zespole, był w czołówce podających najdokładniej, zaprezentował też jedno udane podanie kluczowe. W środku pola został co prawda przyćmiony przez świetnego Mączyńskiego, jego zbieranie doświadczenia u boku kapitana może przynieść jednak wyłącznie korzystne rezultaty. Magiera zapewne będzie chciał na niego stawiać i tylko od Makowskiego zależy jak wykorzysta wyczekiwaną szansę.