Taktycznie: Obszerna analiza meczu z Lechią

14.04.2021 (06:00) | Jakub Luberda | skomentuj (0)

W drugim spotkaniu pod wodzą trenera Jacka Magiery Śląsk rozegrał bardzo dobre zawody. Niestety, wiele dogodnych sytuacji zostało zamienione w zaledwie jednego gola, co poskutkowało podziałem punktów. Mimo sporego niedosytu, z rywalizacji z Lechią można wyciągnąć jednak kilka ważnych lekcji. Tym, co Śląsk robi dobrze, a co jest jeszcze do poprawy, zajmiemy się w dzisiejszej odsłonie „taktycznie”.

Ustawienie 3-4-2-1, które stara się zaimplementować we Wrocławiu trener Magiera, jest formacją znacznie ułatwiającą budowanie akcji ofensywnych. Aby przemieścić piłkę z punktu A do punktu B, możemy wybrać dwie drogi. Pierwszą z nich jest posłanie długiego, bezpośredniego podania, co wiąże się z ryzykiem straty futbolówki i wprowadza do gry chaos, coś, czego nie do końca możemy przewidzieć. Może przynieść to zarówno pozytywne, jak i negatywne skutki, lecz dodaje pewien element losowości. Jeśli nasz napastnik akurat wygra walkę w powietrzu i przedłuży podanie do wbiegającego za jego plecy kolegi, to zaledwie dwoma podaniami możemy doprowadzić do sytuacji bramkowej, ale prawdopodobieństwo, że to się zdarzy, jest raczej znikome.

Czasy, w których gra „na aferę” przynosiła wymierne skutki, odchodzą powoli w zapomnienie, a na boiskach widzimy coraz częściej nowoczesne podejście do tego tematu. Tutaj na scenę wkracza druga opcja, czyli przemieszczenie piłki krótkimi i szybkimi podaniami po ziemi. Przy takiej grze bardzo ważne jest tworzenie trójkątów, które potrafią znacznie ułatwić zawodnikom zadanie. W momencie, gdy przeciwnik próbuje zaatakować zawodnika z piłką, ten zawsze ma kilka możliwości rozegrania futbolówki. Ustawienie 3-4-2-1 sprawia, że trzymając formację, trójkąty powstają same, czego potwierdzenie możecie zobaczyć na poniższej grafice. Jak widzimy, każdy z zawodników ma zawsze przynajmniej trzech potencjalnych kolegów, do których może podać.

Jednym z problemów Śląska na początku 2021 roku było to, że mimo licznych dośrodkowań, niewiele z nich zostało zamieniane na gole. Przyczyny można było szukać w napastniku. Erik Exposito często cofał się do linii pomocy, aby wziąć udział w rozegraniu piłki, przez co później w polu karnym rywala nie było nikogo, kto mógłby powalczyć o wrzuconą futbolówkę. Jak jednak widzieliśmy, gdy na boisku pojawiał się Fabian Piasecki, stan rzeczy niespecjalnie ulegał zmianie. Zamiast żadnego zawodnika, do którego można dośrodkować, pojawiał się tylko jeden Piasecki. Niezależnie od tego, jak dwoiłby się i troił Fabian, to dojście do dobrej sytuacji strzeleckiej w asyście dwóch, czy trzech obrońców, było najzwyczajniej w świecie trudne.

Wraz ze zmianą formacji widzimy poprawę na tej płaszczyźnie. W nowym ustawieniu za dośrodkowania odpowiedzialni są wahadłowi, a dwóch zawodników, grających pod napastnikiem, ma za zadanie wbiegać w pole karne na dośrodkowania. Na poniższej grafice widzimy urywek akcji, w której Śląsk omal nie zdobył gola, gdy obrońca Lechii, próbując interweniować, prawie trafił do własnej bramki. Pokazuje to pewną poprawę wrocławian w tym elemencie gry, ale nie oznacza to, że nie ma już nad czym pracować. Zawodnicy, znajdując się już w polu karnym, muszą przede wszystkim agresywniej atakować piłkę. Na grafice widzimy ruch, jaki powinni wykonać wrocławianie, a którego niestety nie wykonali. Samo dogranie Janasika było dobre – mocne podanie po ziemi na krótki słupek zawsze stwarza niemałe zagrożenie, lecz znikomy ruch kolegów z zespołu sprawił, że niestety piłka nie dotarła do żadnego z nich.

Ten sam problem widzimy również przy akcji bramkowej. To dośrodkowanie wymusza ruch do piłki, a nie ruch wymusza dośrodkowanie. Exposito i Sobota powinni zaatakować kolejno bliższy i dalszy słupek. Dobry ruch widzimy za to ze strony Dino Stigleca, który w biegu zamykał całą akcję, co pozwoliło mu ostatecznie przejąć piłkę i zanotować asystę drugiego stopnia. Na poniższej grafice zobaczyć możecie również bardzo dużą wolną przestrzeń, gdzie nie ma żadnego zawodnika Śląska, a także Lechii. Jest to miejsce, w które mógłby w teorii wbiec Mateusz Praszelik, lecz ten zajął pozycję za szesnastym metrem, gdzie czekał na wycofanie i był gotowy, aby oddać strzał. Nie jest to oczywiście błąd młodego zawodnika, ale ta wolna przestrzeń mogła zostać spokojnie wykorzystana przez któregoś z wrocławian.

 

Warto zwrócić również uwagę na to, ile miejsca na bokach zyskuje Śląsk dzięki grającym bliżej pola karnego podwieszonym pod napastnikiem zawodnikom. Poniższa grafika przedstawia akcję, w której Stiglec zagrywał do Praszelika, a ten po dobrym kierunkowym przyjęciu uderzył zza pola karnego, minimalnie chybiając. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na autostradę, którą ma przed sobą Chorwat. Śląsk w meczu z Lechią raz za razem nacierał skrzydłami i tworzył sytuacje bramkowe. Trzech atakujących pole karne zawodników w postaci Praszelika, Exposito i Soboty, zmuszała defensywę gości do wąskiego ustawiania się we własnej jedenastce, co z kolei generowało bardzo dużo miejsca na bokach. Grafiki przedstawiają dwa różne ujęcia kamery w momencie podania Stigleca.

Kolejną groźną bronią Śląska w meczu z Lechią były kontry. Śląsk bardzo płynnie przechodził z obrony do ataku, a wysoko założony pressing często pozwalał na odbiór piłki już na połowie rywala. W tym elemencie kolejny raz widzimy korzyści płynące z grania trzema infiltrującymi pole karne zawodnikami. Omówimy dwie kontry, po których do świetnych sytuacji doszedł Praszelik. Poniżej widzimy, że Krzysztof Mączyński miał do wyboru aż trzech zawodników, do których mógł podać. Sobota, Exposito i Praszelik wbiegali kolejno w prawą, środkową i lewą część pola karnego, dzięki czemu dwójka środkowych obrońców nie miała żadnych szans, aby upilnować każdego z nich.

Na drugiej grafice widzimy moment, w którym na podanie decydował się Exposito. Kolejny raz Śląsk atakuje w przewadze, lecz po podaniu Hiszpana do Soboty, ten próbował ściąć do środka i poszukać miejsca na oddanie strzału, przez co zdublował pozycję Exposito, więc dwóch obrońców Lechii mogło łatwiej kontrolować trzech wrocławian. Z jednej strony można zganić Sobotę za wbiegnięcie w strefę Exposito, a z drugiej strony to właśnie Hiszpan mógł zachować się nieco lepiej. Gdyby po podaniu wymienił się pozycjami z Sobotą, to układ sił wciąż byłby na korzyść Śląska.

Ostatnią analizowaną dziś przez nas rzeczą będzie gol zdobyty przez Lechię. Na wstępie jednak chciałbym zaznaczyć, że oczywiście, jest to błąd Soboty, który będąc jednym z najbardziej doświadczonych zawodników w ekipie Śląska, nie może w tak prosty sposób oddawać rywalom piłki. Niemniej jest to sytuacja, której dało się uniknąć. Na poniższej grafice widzimy moment, w którym Sobota otrzymał piłkę.

Tutaj należy zwrócić uwagę na zachowanie trójki obrońców. W momencie, gdy przeciwnik naciska pressingiem na pomocnika, trójka obrońców musi cofnąć się niżej, aby zachować głębie. Umożliwiłoby Sobocie wycofanie piłki, a także dało więcej czasu na reakcję w razie straty futbolówki. Tymczasem w momencie feralnego podania jedynym ustawionym niżej defensorem jest Bejger, a cała formacja defensywna układa się w dziwny, niedopuszczalny kształt.

Jasne, gdyby Sobota mocniej kopnął piłkę, to spokojnie dotarłaby ona do Szromnika, lecz próbując wyprowadzać piłkę od tyłu, trzeba minimalizować ryzyko straty gola, a tego niestety Śląsk nie zrobił. Ten sam problem widzieliśmy również przy kilku innych sytuacjach, kiedy to wrocławianie próbowali budować akcję od tyłu. Co prawda nie kończyło się to już w tak dramatyczny sposób, ale można było odnieść czasem wrażenie, że trójka obrońców przeszkadzała sobie przez płaskie ustawienie w jednej linii.

Trzeba pamiętać, że dla Śląska mecz z Lechią był dopiero drugim spotkaniem w nowej formacji. Błędy mogą się zdarzać i pewnie jeszcze będą się zdarzały, a w obecnym sezonie to nie wynik jest najważniejszy, a przyswojenie myśli szkoleniowej Jacka Magiery. Wrocławianie wychodzą z marazmu, jaki widzieliśmy na początku 2021 roku, a w grze Śląska widać całą masę symptomów wskazujących na to, że klub zmierza w dobrym kierunku.