Puchar Polski - pasmo nieskuteczności Śląska (DUŻO WIDEO)

31.08.2022 (10:00) | Karol Bugajski | skomentuj (0)

Puchar Polski od lat stanowi wyzwanie dla Śląska Wrocław. Dwa zdobyte trofea sprzed dekad to już zamierzchła przeszłość, a przygody z poprzednich sezonów najczęściej były krótkie i mało przyjemne. U progu kolejnej edycji przypominamy wszystkie pucharowe starty zielono-biało-czerwonych od powrotu do ekstraklasy w 2008 roku.

2008/2009 1/32 FINAŁU 0:1 Nielba Wągrowiec

Świeżo upieczony ekstraklasowiec z Wrocławia trzy tygodnie po pierwszym meczu w najwyższej klasie rozgrywkowej pojechał jako faworyt do Wielkopolski i srogo się zawiódł. Opromieniona awansem do II ligi Nielba Wągrowiec nie zamierzała odpuszczać Śląskowi, a w roli kata wystąpił niespełna 21-letni Tomasz Mikołajczak. Napastnik gospodarzy tuż przed przerwą zdobył jedyną bramkę meczu, a krótko po zmianie stron mógł ustrzelić dublet, jednak zmarnował rzut karny. W kolejnym sezonie Mikołajczak rywalizował już o miejsce w składzie Lecha Poznań z Robertem Lewandowskim, a kibicom Śląska przypomniał się… wiosną 2021 roku dubletem dla Chojniczanki w meczu II ligi przeciwko rezerwom wrocławian (jego zespół wygrał aż 6:0).

2009/2010 1/16 FINAŁU 1:1 pd., karne 4:5 Dolcan Ząbki

Po nadspodziewanie dobrym pierwszym sezonie po powrocie do ekstraklasy, Śląsk zapewniał, że wyciągnął również wnioski potrzebne do lepszego występu w Pucharze Polski, lecz kolejny raz skończyło się tylko na nadziejach. Rywal tym razem był z wyższej półki niż rok wcześniej, bo Dolcan miał wtedy ugruntowaną pozycję w I lidze, ponownie to wrocławianie znowu byli stawiani jednak w roli faworyta. Zespół z Ząbek prowadził od 5. minuty po bramce Marcina Stańczyka, a Śląskowi udało się wyrównać dopiero po kolejnej godzinie gry za sprawą Sebastiana Dudka. Ekstraklasowiec doprowadził do dogrywki i rzutów karnych – jedenastki lepiej jednak wykonywali gospodarze (5:4).

2010/2011 1/8 FINAŁU 1:2 Legia Warszawa

Trzecia pucharowa przygoda Śląska po powrocie do ekstraklasy przyniosła nieznaczny progres, bo przynajmniej udało się pokonać pierwszą przeszkodę. W 1/16 finału wrocławianie wygrali 1:0 w Nowym Dworze Mazowieckim z drugoligowym Świtem, ten mecz okazał się jednak… ostatnim na ławce wrocławian dla trenera Ryszarda Tarasiewicza. Miesiąc później, w kolejnej rundzie przy Oporowskiej prowadził ich już Orest Lenczyk – dla późniejszego wicemistrza Polski zbyt wymagającym przeciwnikiem okazała się jednak Legia Warszawa. Śląskowi nie można było odmówić walki, bo potrafił doprowadzić do wyrównania po straconym golu, ale decydujące trafienie i awans do ćwierćfinału stały się wtedy udziałem piłkarzy z Łazienkowskiej.

2011/2012 1/4 FINAŁU 0:2 i 3:1 Arka Gdynia

Zmierzający po mistrzostwo Polski Śląsk do pewnego momentu umiejętnie łączył ligową rywalizację z walką w Pucharze Polski, ostatecznie jego start w edycji 2011/2012 zakończył się jednak kolejnym rozczarowaniem. Wrocławianie w rundzie jesiennej wygrywali w Brzesku z Okocimskim (3:1) i w Bielsku-Białej z Podbeskidziem (1:0), ich przygoda na kilka tygodni przed wywalczeniem złotych medali w ekstraklasie niespodziewanie zakończyła się jednak po dwumeczu z pierwszoligowcem. Zielono-biało-czerwoni w marcu 2012 roku najpierw przegrali 0:2 w Gdyni z Arką (co ciekawe to spotkanie rozpoczęło się z dwudziestominutowym opóźnieniem z powodu późnego przyjazdu zespołu Śląska), a w rewanżu we Wrocławiu wygrali tylko 3:1, przez co zostali wyeliminowani z uwagi na bramki wyjazdowe. Arka w półfinale odpadła po dwumeczu z Legią, a warszawianie w kieleckim finale pokonali Ruch Chorzów 3:0.

2012/2013 FINAŁ 0:2 i 1:0 Legia Warszawa

To edycja, do której kibice Śląska z pewnością wracają z największą przyjemnością. Zielono-biało-czerwoni w rundzie jesiennej sezonu 2012/2013 najpierw jeszcze pod wodzą Oresta Lenczyka wyeliminowali Górnika Polkowice (1:0), a później już za kadencji Stanislava Levy’ego odprawiali kolejno GKS Bełchatów (3:0), Flotę Świnoujście (3:2 i 2:0) oraz Wisłę Kraków (2:1 i 3:2) aż w końcu wywalczyli prawo gry w wielkim finale. W tamtych czasach próżno było jednak liczyć na taką otoczkę decydującego starcia o Puchar Polski, jak dziś. Do dyspozycji PZPN nie było jeszcze Stadionu Narodowego, nie mówiąc nawet o Stadionie Śląskim, więc na kilka tygodni przed końcem rywalizacji zadecydowano, że o trofeum zadecyduje… dwumecz na stadionach finalistów. 2 maja 2013 roku Śląsk w strugach deszczu i w obecności 38 tysięcy kibiców przegrał z Legią 0:2, a sześć dni później już w 2. minucie objął prowadzenie przy Łazienkowskiej, jednak rywal nie pozwolił mu na nic więcej i z trofeum cieszyła się drużyna trenera Jana Urbana.

2013/2014 1/8 FINAŁU 0:1 Jagiellonia Białystok

Po niezwykle interesującym występie we wcześniejszej edycji Pucharu Polski, apetyty kibiców Śląska rozbudzone zostały nie na żarty. Tymczasem pierwszy mecz w nowym rozdaniu pokazał, że tym razem może być zdecydowanie trudniej, bo już w 1/16 finału wrocławianie musieli się mocno namęczyć, by w ogóle doprowadzić do dogrywki na stadionie drugoligowej Stali Stalowa Wola. Niżej notowany przeciwnik prowadził do 86. minuty, ostatecznie przegrał jednak w dodatkowym czasie 1:3, a tamto spotkanie miało stanowić tylko złe miłego początki. W kolejnej rundzie na Stadion Wrocław przyjechała jednak Jagiellonia Białystok Piotra Stokowca, jedyną bramką wieczoru w doliczonym czasie zdobył anonimowy dziś dla krajowego futbolu Paweł Drażba (ma 26 lat, gra w Mamrach Giżycko) i zafundował zielono-biało-czerwonym traumatyczną porażkę. Jagiellonia w tamtej edycji odpadła dopiero w półfinale po zaciętym dwumeczu z późniejszym triumfatorem Zawiszą Bydgoszcz.

2014/2015 1/4 FINAŁU 1:1 i 1:1 pd., karne 1:3 Legia Warszawa

Prowadzony do Europy przez trenera Tadeusza Pawłowskiego Śląsk tym razem uniknął nieprzyjemnych zdarzeń w pierwszych rundach Pucharu Polski i jesienią bez większych kłopotów eliminował po meczach wyjazdowych Widzewa (2:1) i Stal Stalowa Wola (1:0). Na początku ligowego 2015 roku na drodze zielono-biało-czerwonych ponownie stanęła jednak Legia Warszawa, a w tym przypadku przegranej można żałować szczególnie. Ćwierćfinałowy dwumecz był bardzo wyrównany (1:1 we Wrocławiu i 1:1 oraz 1:3 w karnych przy Łazienkowskiej), w półfinale Śląsk grałby z Podbeskidziem Bielsko-Biała, a w finale na Narodowym z Lechem Poznań, dla którego takie występy nigdy nie były ulubionym punktem sezonu (a niewiele przecież brakowało, by w 1/2 finału Kolejorza wyrzucili wówczas Błękitni Stargard Szczeciński).

2015/2016 1/4 FINAŁU 0:0 i 1:2 Zawisza Bydgoszcz

Zaczęło się efektownie, jednak szybko wróciła szara rzeczywistość. Wrocławianie swoją przygodę z Pucharem Polski, krótko po odpadnięciu z walki o Ligę Europy po dwumeczu z Goteborgiem, rozpoczęli od rozgromienia Stomilu w Olsztynie (5:1), a niedługo później pokonali również Podbeskidzie pod Klimczokiem (1:0). W ćwierćfinale, jeszcze przed końcem roku, barierą nie do przejścia okazał się jednak dopiero co zdegradowany z ekstraklasy, wewnętrznie rozbity Zawisza Bydgoszcz. W pierwszym akcie rywalizacji o półfinał, Śląsk zremisował na wyjeździe z pierwszoligowcem 0:0, u siebie zaś przegrał 1:2 i znowu w mało przyjemnych okolicznościach musiał zapomnieć o szansach na dobry wynik w Pucharze Polski. W tym przypadku dodatkowy wstrząs stanowiła jeszcze frekwencja – 3234 kibiców z 16 grudnia 2015 roku to do dziś najniższy wynik odnotowany podczas oficjalnego meczu Śląska na nowym stadionie.

2016/2017 1/8 FINAŁU 0:3 Bytovia Bytów

Nasiąknięta od ulewnych opadów deszczu murawa stadionu Sandecji Nowy Sącz w połowie sierpnia 2016 roku nie stanowiła zbyt przyjaznej nawierzchni do rozgrywania meczu Pucharu Polski. Trudno powiedzieć, czy to właśnie dlatego Śląsk Mariusza Rumaka potrzebował aż dogrywki, żeby wyeliminować późniejszego beniaminka ekstraklasy w 1/16 finału, najważniejsze jednak, że po utracie prowadzenia w końcówce podstawowego czasu, w dodatkowych 30 minutach udało się przechylić szalę na swoją stronę. Znacznie mniej pozytywnych wrażeń dostarczyła jednak kolejna potyczka z pierwszoligowcem, miesiąc później na stadionie w Bytowie. Bytovia bez większych kłopotów wypunktowała Śląsk 3:0, po dwóch straconych golach rzut karny zmarnował w dodatku Sito Riera i zamiast okazji na ciekawą pucharową przygodę, skończyło się prawdziwą kompromitacją.

2017/2018 1/16 FINAŁU 2:4 pd. Arka Gdynia

Zgoda, Śląsk nie miał szczęścia w losowaniu pierwszej rundy Pucharu Polski, w której musiał uczestniczyć w sezonie 2017/2018. Arka Leszka Ojrzyńskiego trzy miesiące wcześniej sensacyjnie sięgnęła po to trofeum na Stadionie Narodowym, udanie zaprezentowała się w kwalifikacjach Ligi Europy i była faworytem rywalizacji z zielono-biało-czerwonymi. Jednak to, w jaki sposób zmarnowali tego dnia swoją szansę wrocławianie było niewytłumaczalne. Śląsk prowadził do przerwy przy Olimpijskiej 2:0 po bramkach Mariusza Pawelca oraz Arkadiusza Piecha, ale po zmianie stron Arka kompletnie zdominowała swojego przeciwnika i najpierw doprowadziła do dogrywki, a później zadała jeszcze dwa kolejne ciosy dzięki czemu pewnie wygrała 4:2. Również tę edycję gdynianie zakończyli w finale Pucharu Polski, tym razem musieli jednak uznać wyższość Legii Warszawa.

2018/2019 1/8 FINAŁU 0:1 Miedź Legnica

To, w jaki sposób Śląsk trenera Tadeusza Pawłowskiego przebrnął przez dwie pierwsze rundy Pucharu Polski w sezonie 2018/2019 mogło robić wrażenie. Wrocławianie wygrywali po 3:0 w Elblągu z drugoligową Olimpią oraz w Bytowie z pierwszoligową Bytovią rewanżując się za lanie sprzed lat, tak niespodziewanie jak się jednak rozpędzili, tak… nagle też zostali zatrzymani. Na początku grudnia 2018 roku do Wrocławia przyjechał beniaminek Miedź Legnica, którego w lidze Śląsk kilka tygodni wcześniej rozgromił na wyjeździe aż 5:0, jednak tego dnia to on miał więcej powodów do zadowolenia. Ekipa Dominika Nowaka objęła prowadzenie tuż przed przerwą po bramce Borji Fernandeza, grała mądrze na niewiele pozwalając wrocławianom i wywiozła ze Stadionu Miejskiego awans. Miedź w tamtym sezonie odpadła dopiero w półfinale Pucharu Polski po dwumeczu z Jagiellonią Białystok, niedługo później spadła jednak z ekstraklasy.

2019/2020 1/32 FINAŁU 0:2 Widzew Łódź

Na taki mecz kibice obu zespołów czekali od dawna, nowy stadion przy Alei Piłsudskiego w Łodzi pękał w szwach, zdecydowanym faworytem był jednak Śląsk, bo Widzew był wówczas zaledwie drugoligowcem. Spotkanie wcale nie przebiegało jednak pod dyktando zespołu prowadzonego przez Vitezslava Lavickę, długo utrzymywał się bezbramkowy remis, a oba zespoły sprawiały wrażenie uwięzionych w klinczu, który rozstrzygnąć mógłby tylko konkurs rzutów karnych. Ostatnie minuty należały jednak do gospodarzy, a konkretnie do Marcina Robaka, który trzy miesiące wcześniej zamienił Śląsk na Widzew i boleśnie przypomniał się niedawnemu pracodawcy. Napastnik łodzian w 85. minucie wykorzystał rzut karny, a już w doliczonym czasie trafił również z gry i z awansu mogli się cieszyć podopieczni trenera Marcina Kaczmarka.

2020/2021 1/32 FINAŁU 2:2 pd., karne 1:4 ŁKS

Po niespełna roku Śląsk wrócił do Łodzi z mocnym postanowieniem poprawy, tym razem jego rywalem był nie Widzew, tylko ŁKS i to w dodatku taki, który chciał szybko odbudować się po bezdyskusyjnym spadku z ekstraklasy. Prowadzeni przez Wojciecha Stawowego Rycerze Wiosny szybko wysłali wrocławianom sygnał ostrzegawczy obejmując prowadzenie po strzale Antonio Domingueza z rzutu karnego. Śląsk wyrównał krótko przed przerwą dzięki bramce Roberta Picha, na więcej w ciągu dziewięćdziesięciu minut nie było go jednak stać, przez co niezbędna stała się dogrywka. Tutaj, już po czterech minutach prowadzenie wrocławianom zapewnił Piotr Celeban i wydawało się, że jest po meczu, ale w ostatniej akcji dodatkowego czasu do rzutów karnych doprowadził 19-letni Piotr Gryszkiewicz. Jedenastki lepiej wykorzystywali zawodnicy ŁKS, wygrali 4:1, a Śląsk Vitezslava Lavicki poniósł kolejną dotkliwą pucharową porażkę.

2021/2022 1/32 FINAŁU 0:1 Bruk-Bet Termalica Nieciecza

O wskazanie faworyta przed pierwszym gwizdkiem nie było trudno, bo naprzeciwko siebie stanęły jedna z dwóch ostatnich niepokonanych drużyn ekstraklasy, oraz jedyny zespół, który ciągle nie zanotował kompletu punktów. Początek spotkania we Wrocławiu był jednak zaskakujący, bo Bruk-Bet już w 3. minucie objął prowadzenie za sprawą Murisa Mesanovicia, a wszystko, co działo się później przypominało bicie głową w mur przez podopiecznych trenera Jacka Magiery. Śląsk stwarzał sobie znakomite sytuacje i wydawało się, że bramka wyrównująca jest kwestią czasu, ich plany mocno skomplikowała jednak czerwona kartka dla Caye Quintany. Hiszpan tego dnia wybiegł w podstawowym składzie obok Erika Exposito, ale boisko musiał opuścić już w 52. minucie, po tym jak sędzia Piotr Urban wyrzucił go z boiska za brutalny faul. Wrocławianie nie odrobili strat i sensacja na Pilczycach stała się faktem.