Plusy i minusy meczu z Legią

13.09.2021 (06:00) | Karol Bugajski | skomentuj (0)

Kto zasługuje na pochwałę, a kto na krytykę po sobotnim meczu z Legią Warszawa? Zapraszamy na kolejną odsłonę naszego cyklu, w którym, opierając się na danych z raportu InStat, podsumowujemy najważniejsze wydarzenia z meczu Śląska Wrocław.

PLUSY MECZU

Victor Garcia

Nie wiem czy zasada „gra się do gwizdka” ma bezpośrednie odzwierciedlenie w języku hiszpańskim, Victor Garcia ewidentnie zna jednak przepisy gry w piłkę nożną, co w sobotni wieczór nie dla wszystkich było oczywiste. Nowy zawodnik Śląska uniknął zamrożenia, któremu poddali się podający pod jego nogi Ernest Muci oraz Andre Martins i z zimną krwią wykorzystał sytuację na wagę kompletu punktów. Garcia debiutancką bramką w ekstraklasie podsumował bardzo udany występ, którego jakość najlepiej oddaje nie tylko InStat Index (355 punktów, żaden inny piłkarz Śląska nie zbliżył się nawet do 300), ale również składające się na tę notę poszczególne statystyki. Defensor gospodarzy w sobotę znalazł się w czołówce podających najdokładniej, wygrał większość pojedynków, a także podjął dwie próby kluczowych podań, z czego jedna okazała się udana. Dino Stiglec doczekał się wartościowego rywala do miejsca w składzie.

Michał Szromnik

Bramkarz Śląska pewnie mógł się spodziewać bardziej pracowitego wieczoru, jednak kiedy trzeba było, przypominał o swoich niezwykłych umiejętnościach. Po spotkaniu z Legią zapamiętamy głównie kapitalną interwencję po strzale głową Tomasa Pekharta, warto jednak zwrócić uwagę, że to także Szromnik zbił na słupek uderzenie Ernesta Muciego w piątej minucie doliczonego czasu gry. Oprócz tego było jeszcze szczęście, gdy czeski napastnik gości źle przyjął sobie piłkę tuż przed bramką, ostatecznie golkiper wrocławian może dopisać sobie jednak czyste konto, które w sezonie 2021/2022 wcale nie jest regułą. Dość powiedzieć, że sobotnie zero z tyłu było dopiero drugim tego typu osiągnięciem zielono-biało-czerwonych w trwających rozgrywkach ligowych (wcześniej 0:0 z Górnikiem Łęczna w 4. kolejce. Niewykluczone, że właśnie dowiedzieliśmy się kto, po tygodniach rotacji, na stałe będzie strzegł dostępu do bramki Śląska.

Erik Exposito

Za kadencji Vitezslava Lavicki o obecności Erika Exposito na boisku przeciwko Legii Warszawa mogliśmy się dowiadywać jedynie z lektury pomeczowych raportów statystycznych. Hiszpański napastnik, zgodnie z wielokrotnymi zapowiedziami Jacka Magiery, rośnie z tygodnia na tydzień, napędza się kolejnymi udanymi występami i w sobotę na Stadionie Wrocław również chciał być na pierwszym planie. Bramki nie zdobył, ale oddał cztery strzały, z których dwa okazały się celne, a Artur Boruc najwięcej pracy miał po kapitalnej próbie krótko przed decydującym ciosem Victora Garcii. Zgoda, Exposito był irytujący w liczbie sytuacji, które kończyły się dla niego odgwizdaniem pozycji spalonej, choćby z tego powodu w doliczonym czasie nie została przecież uznana jego bramka. Granie na linii ofsajdu świadczy jednak o jego aktywności, która w perspektywie dalszej części sezonu może jedynie napawać optymizmem.

MINUS MECZU

Szymon Lewkot

Ciężko nie odnieść wrażenia, że nie udźwignął psychicznie kolejnego dużego meczu. Gdy po pół godzinie gry został ukarany żółtą kartką i nie rezygnował z ostrej gry, dla trenera Magiery stało się jasne, że dla dobra zespołu trzeba zaprosić 22-latka na ławkę jeszcze przed zakończeniem pierwszej połowy. Lewkot przeżywa przyspieszony kurs piłkarskiego dojrzewania, ale to wszystko, co spotyka go w ostatnich tygodniach może mu przynieść wyłącznie korzyści na przyszłość. W momencie podejmowania decyzji o zmianie szkoleniowiec Śląska z pewnością miał już w głowie precyzyjnie zaplanowany plan przepracowania tej trudnej sytuacji ze swoim młodym piłkarzem, nie mam więc wątpliwości, że taka wędka nie skończy się też żadną dłuższą nieobecnością Lewkota w podstawowym składzie. Wiosną młody defensor wrocławian mógł nabrać poczucia, że przeskok z II ligi do ekstraklasy to praktycznie żadne wyzwanie. Rzeczywistość okazuje się bardziej wymagająca, konsekwentny proces budowania mocnego zawodnika jednak trwa.

WYDARZENIE MECZU

Śląsk wygrał z Legią

Pewność siebie i pomysłowość w grze Śląska przeciwko Legii po wielomiesięcznych upokorzeniach pod wodzą poprzednika Jacka Magiery była niczym haust świeżego powietrza. Ilość akcji ofensywnych wrocławian w sobotnim meczu była prawdopodobnie większa niż we wszystkich siedmiu spotkaniach łącznie, w których przeciwko stołecznej ekipie prowadził ich Vitezslav Lavicka (bilans 0-1-6, bramki 1:10). Co więcej, w końcowym rozrachunku do zwycięstwa wcale nie potrzeba było przecież aż tak wiele. Mistrz Polski na Stadionie Wrocław okazał się przeciwnikiem do ugryzienia, o ile nie boisz się eksponować swoich atutów, kreujesz, a przede wszystkim jesteś odważny, czego tak bardzo brakowało sympatycznemu Czechowi. Magiera nie ukrywał, że pierwszy mecz z wieloletnim pracodawcą to będzie dla niego wyjątkowa sprawa i poszedł jak po swoje. Śląsk po czterech latach ograł Legię, dzięki czemu ciągle jest jedną z dwóch niepokonanych drużyn w nowym sezonie, a jego sobotni rywal zsunął się już do strefy spadkowej.