TAKTYCZNIE: Źle podjęte decyzje

19.10.2021 (06:00) | Jakub Luberda | skomentuj (0)

Starcie Śląska z Rakowem było bardzo specyficznym widowiskiem. Przez znaczną część meczu oglądaliśmy długie, przeciągające się wręcz, piłkarskie szachy, a mimo to o wyniku końcowym nie zadecydował taktyczny fortel jednego z trenerów, a brak koncentracji i błędy indywidualne. Oczywiście, nie można kwestionować przebłysku geniuszu Iviego Lopeza, lecz trudno oprzeć się wrażeniu, że straconych przez Śląsk goli można było z łatwością uniknąć.

Próbując zdiagnozować sobotnią porażkę WKS-u można wpaść w małą konsternację. Zawodnicy Śląska, trener Jacek Magiera, ale także szkoleniowiec Rakowa jednogłośnie wskazują na to, że wrocławianie zagrali przyzwoicie, lecz koniec końców czegoś im zabrakło.

“-Z boiska to wszystko wyglądało, szczególnie w pierwszej połowie, pod kontrolą” 

- mówił po meczu Wojciech Golla. Jeśli jednak w kontrolowanym spotkaniu traci się dwa gole, to chyba taka diagnoza nie jest do końca trafna.

“-Raków niczym nas nie zaskoczył” 

- to z kolei słowa trenera Magiery. I jasne, dużo zależy tu od interpretacji, bowiem tak jak pisaliśmy powyżej, obu straconym golom dało się bez większego problemu zapobiec. Z drugiej strony, kontrargument pozostaje taki sam, czyli Raków zaskoczył dwoma golami.

“-To był trudny mecz, mecz mógł pójść w dwie strony, my nie zawsze go kontrolowaliśmy, a konkretnie nie byliśmy lepsi w fazach przejściowych”

- mówił Marek Papszun. Słysząc takie słowa od zwycięzcy, można uznać, że są one w miarę obiektywne, lecz mało w nich konkretów. Mecz był trudny dla obu zespołów, a jednak tylko jeden z nich ostatecznie go wygrał.

Na koniec zostawiamy diagnozę Łukasza Bejgera -

“-głównie koncentracja i Raków dobrze podchodził pressingiem.”

Do identyfikowania się z tym stwierdzeniem jest mi chyba najbliżej. Dlaczego? Wyjaśnić wszystko postaram się poniżej. 

KONCENTRACJA 

Zachować koncentrację. Formuła powtarzana przez trenerów i zawodników stała się na tyle pospolita, że traktujemy ją jak każdą inną czynność. Jednak różnica między zachowaniem koncentracji, a napiciem się wody, pójściem na spacer, czy wykonaniem prostego ćwiczenia jest ogromna. Na koncentrację składa się cała masa czynników zewnętrznych i utrzymanie jej przez 90 minut jest zadaniem bardzo trudnym. 

Czym jednak jest koncentracja? To nic innego, niż skupienie, skierowanie swojej uwagi na daną czynność, wydarzenie, sytuację. Przygotowanie mentalne jest niezwykle istotną częścią piłki nożnej i przykłada się do niego coraz większą wagę. Trenerzy mentalni są wciąż towarem deficytowym, a ich praca potrafi być nieoceniona. Jednym z nich jest Norbert Bradel - człowiek od lat pracujący z czołowymi szkoleniowcami z Niemiec i Austrii, do którego zjeżdżają się sportowcy z całego świata. Chcąc zdiagnozować problem potencjalnego pacjenta, rozpoczyna on od badania poziomu stresu.

“- Pierwszy test sprawdzał umiejętność opanowania ogólnej gonitwy myśli. Piłkarze, którzy mają z tym problem, przed meczem napędzają się negatywnie. Mecz jest obrazem tego, co się wydarzyło wcześniej. Zaczynając od treningu, kończąc na fazie bezpośredniego przygotowania do gry. Jeśli nie jesteśmy w stanie wejść skoncentrowani w mecz, nie jesteśmy w stanie pokazać pełni naszego potencjału. Im bardziej jesteśmy zestresowani, tym mniej widzimy, wolniej reagujemy. To, jak wyglądam na boisku, jest też wynikiem tego, czy byłem w stanie spać poprzedniej nocy albo normalnie zjeść śniadanie.”

- mówił Bradel na łamach Newonce.sport.

Pokazuje to, od jak wielu czynników zależy boiskowa koncentracja. Jej brak w kluczowych momentach, jak chociażby przy straconych z Rakowem golach, może oznaczać, że zawodzi cała przedmeczowa rutyna. Jeśli Śląsk w kolejnym już spotkaniu popełnia liczne indywidualne błędy, to problemów należy szukać jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. 

“-Było kilka strat z jednej i drugiej strony. Zrobiono coś ekstra, a później jednym zagraniem zmarnowano to złym podaniem czy strzałem”

- mówił po meczu trener Magiera. 

Nie jest przecież tak, że któryś z zawodników zapomniał nagle, jak podaje się piłkę. Wielokrotnie widzieliśmy sytuacje, w których wrocławianie potrafili wyjść spod presji obronną ręką, aby chwilę później obserwować, jak tracą piłkę w banalny sposób. Przykład? Szymon Lewkot w całym meczu zaliczył bardzo wysoki procent udanych podań (92%). Na 76 prób aż 70 trafiło do celu, lecz mimo to zawodnik nie ustrzegł się prostych błędów, które potencjalnie mogły zakończyć się stratą gola. 

Na powyższej grafice widzimy moment, w którym Lewkot próbuje wprowadzić piłkę z linii obrony. Ma przynajmniej 3 bezpieczne opcje do podania, a pressing ze strony rywala nie jest zbyt intensywny. Jest to sytuacja, w której pozornie Śląskowi nie może stać się nic złego, lecz w wyniku złej decyzji przeciwnicy przejęli piłkę, co zakończyło się groźnym strzałem Gutkovskisa

SKUTECZNY PRESSING

Kolejnym z pojęć, które powszechnie weszły już do piłkarskiego słownika, jest pressing. Na łamach “taktycznie” wielokrotnie tłumaczyliśmy, co to tak właściwie jest, omawialiśmy jego rodzaje, więc tę część tym razem już pominiemy. Podopieczni Marka Papszuna byli dobrze przygotowani na mecz ze Śląskiem i doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że wrocławianie mają problemy z zachowaniem koncentracji przez 90 minut. Sukcesywne i cierpliwe odcinanie od podań już pod polem karnym Michała Szromnika wręcz musiało przynieść zamierzone efekty i tak też się stało. 

Śląsk był na to po części przygotowany. Szczególnie dobrze widać było to w pierwszej połowie, gdy zawodnicy byli jeszcze w pełni sił, a problemy ze skupieniem nie dawały się we znaki. Podopieczni trenera Magiery mieli przygotowane schematy wychodzenia spod pressingu, potrafili je skutecznie zastosować, co dawało wymierne efekty. Druga część spotkania pod tym kątem wyglądała już znacznie gorzej - przykładów takich, jak omówiony wcześniej, było więcej.

Na powyższej grafice ponownie widzimy sytuację, w której pozornie nic groźnego nie powinno się wydarzyć. Patryk Janasik próbuje obrócić się z piłką w kierunku własnej bramki, lecz ta zostaje mu gdzieś pod nogami, co dobrze wykorzystuje rywal od razu naciskając wahadłowego. 

Janasik, próbując za wszelką cenę utrzymać się przy piłce, zapędza się w kozi róg. Zostaje podwojony przez zawodników Rakowa, którzy przytomnie odcinają mu możliwość podania do tyłu. W grę wchodzi zagranie w poprzek boiska, lecz wahadłowy musiałby zagrywać piłkę słabszą nogą, na co ostatecznie się nie decyduje. Chwilę później traci piłkę, a częstochowianie mają doskonałą okazję na zdobycie gola. Strzał Gutkovskisa i tym razem minimalnie chybia celu. 

NIE WIESZAJMY PSÓW NA ŚLĄSKU

Mecz trwa 90 minut, a na jego obraz składa się cały poprzedzający go tydzień w wykonaniu każdego z zawodników. Nie oznacza to oczywiście, że można w ten sposób usprawiedliwiać porażkę z Rakowem - straconych w tym spotkaniu goli dało się spokojnie uniknąć i jeśli Śląsk chce liczyć się w walce o poważne cele, to takie błędy należy jak najszybciej wyeliminować. Trzeba jednak pamiętać o tym, jak wiele czynników składa się na przygotowanie do meczu. Suchy wynik nie może zamazywać nam obrazu całego starcia, a gorsza seria przysłaniać rozwoju, jaki zespół poczynił na przestrzeni ostatnich miesięcy.

Trener Magiera stara się zbudować młody, grający ofensywną piłkę zespół. Zawodnicy uczą się wciąż nowego systemu, niektórzy z nich przystosowują się do gry na nowych pozycjach, a każde kolejne spotkanie jest dla nich cennym doświadczeniem. Błędy popełnione teraz są poniekąd wkalkulowane w ryzyko, jakie niesie za sobą obrany styl gry. Mają być one nauczką na przyszłość. Efekty nie pojawią się od razu, potrzebna jest cierpliwość. Ja osobiście wierzę w powstający we Wrocławiu projekt i z podniesioną głową patrzę do przodu. A jakie jest Wasze podejście? Wierzycie w nowy Śląsk, czy podchodzicie do sprawy bardziej krytycznie?