Szpakowski: Śląsk próbował mnie zatrzymać (WYWIAD)

20.10.2021 (06:00) | Karol Bugajski | skomentuj (0)

Utalentowany Marcin Szpakowski był nadzieją Śląska Wrocław, w którym ostatecznie nie zagrzał miejsca na dłużej. Na początku 2021 roku przeniósł się do Kielc i już teraz można stwierdzić, że to była bardzo dobra decyzja, bo Marcin jest filarem Korony, która walczy o awans do Ekstraklasy. 20-letni pomocnik opowiedział nam o swojej aklimatyzacji w Kielcach, o tym dlaczego odszedł ze Śląska i dlaczego wybrał akurat Koronę.

Jesteś w Koronie już od ośmiu miesięcy. Zaaklimatyzowałeś się już w nowej drużynie?

Myślę, że moja aklimatyzacja przebiegła sprawnie. Nie mam problemów z nawiązywaniem nowych znajomości, więc szybko się wkomponowałem w nowy zespół. Na pewno pomogła mi też bardzo dobra atmosfera w szatni.

Musiałeś przejść jakiś chrzest bojowy?

Nie, czegoś takiego nie miałem. Na szczęście tak się złożyło, że przyszedłem w ostatni dzień okienka transferowego, więc chłopaki byli już po obozie przygotowawczym i jakoś mnie ta kwestia ominęła.

Jak spędzasz wolny czas w Kielcach? Zdążyłeś poznać miasto?

Jestem tu już ponad pół roku, więc zdążyłem poznać miasto na tyle żeby móc powiedzieć, że fajnie się tutaj mieszka. Niczego mi nie brakuje, jestem bardzo zadowolony z przeprowadzki.

Początek w Koronie nie był dla ciebie łatwy. Pierwsze dwa miesiące przesiedziałeś na ławce. Z czego to wynikało?

Uważam, że często tak się zdarza, gdy przychodzi do zespołu młody zawodnik. Nikt nie dostaje minut od razu tylko dlatego, że jest młody. Musi najpierw pokazać się w drugim zespole i tak też było ze mną. Z pierwszą drużyną jeździłem jako rezerwowy, a ogrywałem się w ekipie rezerw. Ostatecznie bardzo się cieszę, że ten proces nie trwał długo i dość szybko wskoczyłem do pierwszego składu.

Teraz możemy powiedzieć, że od ciebie rozpoczyna się ustalanie składu, ale w niedawnej rozmowie z portalem korona-kielce.pl powiedziałeś, że musicie więcej od siebie wymagać. Gdzie sięga ambicja Marcina Szpakowskiego?

Zgadza się, powiedziałem tak po meczu z Zagłębiem Sosnowiec, bo uważam, że nie zagraliśmy tam na swoim poziomie. Nie stworzyliśmy sobie praktycznie żadnej sytuacji bramkowej i skończyło się tylko bezbramkowym remisem. Musimy grać w każdym meczu o zwycięstwo i taka też jest moja ambicja. Wychodzę na każde spotkanie po to, żeby je wygrać.

Zaliczyliście bardzo mocny start sezonu - sześć zwycięstw z rzędu, ostatnio jednak trochę wyhamowaliście. Chwilowa zadyszka?

Zgadza się. Początek mieliśmy bardzo mocny. Teraz niestety zdarzyło się kilka kontuzji i faktycznie mamy chwilową zadyszkę. Cały czas wierzę jednak w to, że szybko wrócimy na zwycięskie tory.

Miałeś być przyszłością i filarem Śląska Wrocław, ale ostatecznie zagrałeś w pierwszej drużynie zaledwie 27 minut. Dlaczego nie dostałeś poważniejszej szansy?

Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie. Na każdym treningu starałem się i ciężko pracowałem, żeby dostać szansę. Ostatecznie wyszło jak wyszło. Już chyba nie ma sensu do tego wracać. Mimo to przygodę ze Śląskiem Wrocław wspominam bardzo dobrze. Wicemistrzostwo Polski z juniorami potem z rezerwami zrobiliśmy dwa awanse. Na koniec to właśnie w Śląsku zadebiutowałem w ekstraklasie, co było dla mnie bardzo dużym przeżyciem.

Nie ma co ukrywać. Nie byłeś zadowolony z takiego układu. Rozmawiałeś z trenerem Vitezslavem Lavicką o swojej sytuacji?

Rozmowy indywidualnej nie miałem. Był po prostu jasny przekaz, że mam ciężko pracować i czekać na swoją szansę, więc czekałem.

Nie myślałeś o tym, żeby pójść do trenera i porozmawiać z nim o tym, że potrzebujesz więcej czasu na boisku?

Raczej nie. Generalnie nie jestem tego typu osobą, która by chodziła do trenera i się skarżyła, że nie gra, czy prosiła się o więcej minut. Szkoleniowiec miał swoją koncepcję składu i ja nie miałem na to wpływu.

To prawda, że Vitezslav Lavicka – delikatnie rzecz ujmując – nie był fanem stawiania na młodzież?

To pytanie należy skierować do trenera.

Podobno dostałeś propozycję nowej umowy od Śląska, ale nie chciałeś dłużej czekać na szansę.

Tak, klub próbował mnie zatrzymać, ale nasze rozmowy w kwestii przedłużenia kontraktu się przeciągały. Korona natomiast była bardzo konkretna, przedstawiła ofertę i swoją wizję, która bardzo mi odpowiadała, więc zdecydowałem się na przeprowadzkę.

We Wrocławiu rządzi teraz trener Jacek Magiera, który nie boi się odważnie stawiać na młodych zawodników. Nie żałujesz trochę tej decyzji o odejściu?

Szczerze? Nie lubię takiego gdybania i zgadywania co by było. Nikt nie wiedział kto będzie następnym trenerem, że będzie to akurat Jacek Magiera, którego zresztą znam z kadry U-20. Śledzę teraz wyniki Śląska, widzę, że moi koledzy, młodzi zawodnicy dostają szansę. Mocno trzymam za nich kciuki, żeby szło im jak najlepiej.

Jak to się stało, że trafiłeś do Korony? Słyszałem, że poszedłeś za Maćkiem Gilem.

Poniekąd tak było. Rozmawiałem z Maćkiem. W międzyczasie Korona też kontaktowała się z moimi agentami. Maciek opowiedział mi o klubie, ja zresztą sam też zadawałem mu wiele pytań. Ostatecznie posiadając już niemal komplet informacji uznałem, że podoba mi się jak to wszystko wygląda i stwierdziłem, że będzie to dobry wybór.

Były oferty z innych klubów?

Tak, było zainteresowanie z kilku innych klubów pierwszoligowych, aczkolwiek Korona była zdecydowanie najbardziej konkretna. Ofertę z Kielc otrzymałem błyskawicznie.

Wymarzony klub Marcina Szpakowskiego?

Od dziecka uwielbiałem oglądać grę Barcy.

Piłkarski idol, na którym się wzorujesz?

Leo Messi, Andres Iniesta. Od takich zawodników można się wiele nauczyć i podpatrzeć cała masę ciekawych zagrań.