Ręce na pierwszym planie (KONTROWERSJE)

29.11.2021 (16:00) | Karol Bugajski | skomentuj (0)

W sobotnim meczu Śląska ze Stalą wszystkie bramki zobaczyliśmy w ciągu czterech minut, a dwie najważniejsze kontrowersje w czasie niewiele dłuższym. Wrocławianie przez całą drugą połowę grali w osłabieniu, a mielczanie nie schodzili do szatni z prowadzeniem – pomocną, nomen omen rękę, do sędziego Daniela Stefańskiego wyciągnął VAR.

Sobotni mecz Śląska ze Stalą (2:1) przez 40 minut nie stał na zbyt wysokim poziomie, sama końcówka pierwszej połowy dostarczyła jednak ogromnych emocji. Tuż przed końcem regulaminowego czasu gry dalekie zagranie na wysokość linii środkowej otrzymał Mateusz Mak, a jego akcję zatrzymał powracający do wyjściowego składu Konrad Poprawa. Prowadzący zawody sędzia Daniel Stefański ukarał obrońcę Śląska żółtą kartką, jednak po chwili został wezwany do monitora przez Bartosza Frankowskiego i Marka Arysa, po czym zmienił swoją decyzję na wykluczenie zawodnika zielono-biało-czerwonych.

"Słuszna decyzja sędziego VAR, zasadna interwencja, oczywiście przerwanie realnej szansy na zdobycie bramki. Ostatecznie decyzja prawidłowa, wykluczony z gry zawodnik, który zagrał piłkę ręką" -

- ocenił w magazynie „Liga+Extra” na antenie Canal+ były ekstraklasowy sędzia Adam Lyczmański.

PRZERWA Z BŁĘDNYM POCZUCIEM

Dla Poprawy to już druga czerwona kartka w oficjalnym meczu Śląska na przestrzeni ostatnich miesięcy. 23-letni defensor poprzednio musiał opuścić boisko przed czasem przy okazji kwietniowej rywalizacji na stadionie Rakowa Częstochowa (0:2), a sobotnie wykluczenie znaczy wiele, bo Poprawa dostał szansę w wyjściowym składzie po raz pierwszy od 3. kolejki. W pomeczowej wypowiedzi jego błąd starał się tłumaczyć Wojciech Golla, a trener Jacek Magiera na konferencji prasowej ocenił, że już jego reakcja wskazywała na możliwość pokazania czerwonej kartki.

Nie mniejsze emocje wzbudziła również sytuacja z doliczonego czasu gry pierwszej połowy, kiedy Japończyk Koki Hinokio trafił do bramki Matusa Putnockiego, jednak sędzia Stefański po sygnale z VAR anulował gola ze względu na przyjęcie piłki ręką. Akcja była nietypowa, bo zabrakło jasnego komunikatu o nieuznaniu bramki, a chwilę później usłyszeliśmy gwizdek na przerwę, co sprawiło, że wielu kibiców na stadionie we Wrocławiu spędziło kwadrans z poczuciem, że gospodarze przegrywają.

"Kolejny raz w tym sezonie mamy przypadek, gdy ręka pomaga zawodnikowi w opanowaniu piłki. Pamiętamy niedawno taką sytuację w meczu Legii z Lechem (0:1), kiedy Artur Jędrzejczyk w podobny sposób zdobył bramkę. Tam została nieuznana, tutaj również, dobra decyzja sędziego. Ręka" -

- podkreślił w niedzielnym programie telewizyjnym Adam Lyczmański.

CENNE PUNKTY, CHŁODNE OKO

Gdyby nie techniczny błąd Hinokio, sytuacja Śląska w sobotnim meczu ze Stalą Mielec stałaby się nie do pozazdroszczenia. Zielono-biało-czerwoni rozpoczęli jednak drugą połowę z czystym kontem, a w ostatnim kwadransie sami otworzyli rezultat ostatecznie wydzierając komplet punktów ambitnej drużynie Adama Majewskiego. Wrocławianie na wygraną czekali od 23 października (5:0 z Wisłą w Krakowie) i chociaż w ich spotkaniu kolejny raz nie obyło się bez kontrowersji, cenna zdobycz tym razem pozwala spojrzeć na nie chłodniejszym okiem.