TAKTYCZNIE: Jak nie grać w piłkę?

30.11.2021 (06:00) | Jakub Luberda | skomentuj (0)

Heroiczne zwycięstwo ze Stalą Mielec z pewnością mocno podbudowało zawodników Śląska, którzy grając w 10 przez ponad połowę meczu byli w stanie wyszarpać 3 punkty gościom. Sobotnie starcie nie dla wszystkich było jednak szczęśliwe - po 45 minutach w szatni został Caye Quintana, który tego dnia zdecydowanie nie mógł zaliczyć do udanych

Po meczu z Pogonią Szczecin wiadomo było, że w następnej kolejce zagrać nie będzie mógł najlepszy strzelec WKS-u - Erik Exposito. Hiszpan musiał pauzować za zgromadzenie zbyt dużej liczby żółtych kartek, więc na spotkanie ze Stalą trener Jacek Magiera musiał przygotować coś specjalnego. Opcji nie było nazbyt dużo. Z oczywistych wyborów szkoleniowiec mógł zastanawiać się jedynie między Caye Quintaną a odbudowującym formę Sebastianem Bergierem, a puszczając wodzę fantazji można było zdecydować się ewentualnie na wariant z Robertem Pichem lub Mateuszem Praszelikiem na pozycji nr “9”. Ostatecznie stanęło na tym, że liczba Hiszpanów na boisku musi się zgadzać, więc na boisko wybiegł napastnik z Półwyspu Iberyjskiego, który swoim występem, delikatnie mówiąc, nie zachwycił. 

“MUSIMY WYMAGAĆ WIĘCEJ OD QUINTANY”

Jeśli trener na pomeczowej konferencji wypowiada powyższe słowa, to musi rzeczywiście być mocno rozczarowany postawą zawodnika. Quintana w sobotnim meczu miał dosłownie wszystko - wyjściowy skład został niemal dostosowany do niego, a szkoleniowiec swoimi rozwiązaniami taktycznymi starał się jak najbardziej wyeksponować dobre cechy Hiszpana. Na pozycjach numer “10” zobaczyliśmy Waldemara Sobotę oraz Mateusza Praszelika, czyli piłkarzy, którzy profilem są do siebie w miarę zbliżeni. Obaj charakteryzują się aktywnym udziałem w akcjach ofensywnych, pokazywaniem się do podań oraz odważnym braniem na siebie ciężaru gry. Lubią atakować raczej z głębi pola, aniżeli ścigać się z obrońcami za linią defensywy. Gdyby na boisku mógł przebywać Exposito, to takie zestawienie personalne mogłoby być nieco problematyczne, gdyż Hiszpan często opuszcza swoją pozycję, aby pomóc kolegom w rozegraniu. Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść, a trzech rozgrywających to już jednak trochę za dużo. 

Dla Quintany tacy partnerzy do gry wydawali się jednak wręcz idealni. Podczas swojej krótkiej przygody we Wrocławiu Caye dał się poznać z świetnego czytania gry i umiejętnego wykorzystywania wolnych przestrzeni. Owszem, wykończenie zdecydowanie do tej pory szwankowało, lecz Hiszpan regularnie dochodził do kolejnych sytuacji strzeleckich i tylko kwestią czasu wydawało się, aż zacznie trafiać. Aby wyeksponować te cechy trener Magiera zrezygnował chociażby z nagrodzenia Adriana Łyszczarza za dobre występy. Młody pomocnik jest zawodnikiem, który podobnie do Quintany skupia się raczej na szukaniu sobie wolnego miejsca, aniżeli angażuje się w rozegranie, więc chcąc mieć więcej kreatywności w środku pola, trzeba było zrezygnować z kogoś z tej dwójki. 

TOTALNA AMATORKA

Jak już ustaliliśmy, Quintana otrzymał wszelkie środki, aby w końcu pokazać nam, dlaczego został sprowadzony do Śląska. Hiszpan miał być kluczową postacią w ofensywie WKS-u, ale jego postawa podczas meczu była tragiczna. Oto garść statystyk, które doskonale obrazują jego sobotni występ:

  • 47 minut
  • 2 faule
  • 1 spalony
  • 7 podań, 4 celne
  • 7 pojedynków, 0 wygranych
  • 7 strat
  • 0 dryblingów
  • 0 strzałów

Mecz ze Stalą w wykonaniu Quintany był tragiczny pod każdym względem. Napastnik, mimo stworzenia mu odpowiedniego środowiska do wyeksponowania swoich atutów, nawet na tej płaszczyźnie wyglądał źle. Wbiegając w wolne przestrzenie wszystko robił jednostajnie, bez przyspieszenia, najczęściej po linii prostej, dzięki czemu obrońcy rywali nie musieli nawet przesadnie się trudzić, aby upilnować Hiszpana. 

CZY ISTNIEJE ŻYCIE BEZ EXPOSITO? 

Mecz ze Stalą miał dać nam odpowiedź na to ważne pytanie, lecz wnioski są dosyć niejednoznaczne. Quintana wyraźnie pokazał, że na chwilę obecną nie można rozpatrywać go jako poważnego zastępcy naszego goleadora, ale pozytywne akcenty znaleźliśmy w innej części boiska. Mateusz Praszelik pokazał, że nie boi się brać na siebie odpowiedzialności, wielokrotnie szukając indywidualnych rajdów oraz strzałów z każdej możliwej pozycji. Jego gol, choć trochę przypadkowy, był efektem konsekwentnej pracy i tego, że nie chował głowy w piasek. Każda kolejna akcja napędzała go jeszcze bardziej, dzięki czemu ostatecznie mógł cieszyć się z trafienia. 

Inną godną odnotowania kwestią, jest też gol Petra Schwarza. Pomocnik podczas swojej przygody z Rakowem dał się poznać z tego, że lubi trafić do siatki rywali, lecz w Śląsku do tej pory nie potrafił tego pokazać. Czech obijał słupki, poprzeczki, był zwyczajnie nieskuteczny, ale w najważniejszym momencie przypomniał sobie, jak należy strzelać. Mamy nadzieję, że strzelona bramka pozwoli mu przełamać pewną barierę psychiczną, gdyż może okazać się on bardzo ważną postacią przy odciążaniu Exposito z odpowiedzialności za gole. 

Życie bez Hiszpana nie należy do najprostszych, ale wcale nie musi być tragiczne w skutkach. Starcie ze Stalą pokazało nam jednak, że bezpośredniego zastępstwa za naszego najlepszego strzelca zwyczajnie nie ma, a jedyną drogą do wypełnienia po nim luki jest szukanie nieoczywistych rozwiązań i bohaterów. Potrzeba matką wynalazków - grając w dziesięciu trener Magiera postanowił zdjąć jedynego napastnika, co paradoksalnie wzmocniło siłę ofensywną jego drużyny. Sezon jest długi, więc na ewentualne absencje Exposito należy być przygotowanym. Mecz ze Stalą pokazał, jaką drogę przy tych przygotowaniach należy obrać.