Wielkie wyzwanie Łukasza Bejgera

23.06.2022 (18:00) | Bartosz Królikowski | skomentuj (0)

Odejście Wojciecha Golli powiększyło znak zapytania, stojący przy defensywie Śląska Wrocław w przyszłym sezonie. Paradoksalnie, najbardziej ograny w Ekstraklasie jest teraz ledwie 20-letni Łukasz Bejger. Podczas kampanii 2022/23, to prawdopodobnie właśnie na niego skierowane będzie najwięcej oczu, pośród obrońców WKS-u. Dlaczego zbliżający się sezon, może być dla byłego zawodnika Manchesteru United, największym wyzwaniem w dotychczasowej karierze?

Wpierw przyjrzyjmy się jak wygląda defensywa zespołu Ivana Djurdjevicia na ten moment. Drużynę opuścili Wojciech Golla oraz Mark Tamas, zawodnicy którzy gdy byli zdrowi, stanowili o sile obrony WKS-u. W minionej kampanii co prawda Węgier był długo kontuzjowany, a Polak bez formy. Ale jeszcze u Vitezslava Lavicki obaj grając razem potrafili się naprawdę dobrze spisywać. Tak czy inaczej, bez nich do wyboru pozostali:

  • Łukasz Bejger
  • Diogo Verdasca
  • Daniel Leo Gretarsson
  • Konrad Poprawa
  • Szymon Michalski
  • Kacper Radkowski
  • Jehor Macenko

Trzej ostatni z tej listy, to jeszcze kompletne ekstraklasowe żółtodzioby. Właściwie to trudno nawet tak o nich powiedzieć, bo tylko Radkowski posmakował gry na tym poziomie, a wręcz tylko liznął, bo mowa o niespełna 100 minutach, rozegranych jeszcze w sezonie 2018/19 w barwach Zagłębia Sosnowiec. Pierwszych szans dla któregoś z nich wykluczyć nie sposób, może przy odpowiednich okolicznościach (problemy z urazami innych np.) czegoś więcej. Ale w tych przypadkach dalej mówimy przede wszystkim o rezerwach.

Idąc w górę, mamy Konrada Poprawę. Gdyby w klubie pozostał Golla lub Tamas, czy tym bardziej obaj, ten zawodnik mógłby się pakować w poszukiwaniu regularnej gry. W obecnej sytuacji, wciąż jest raczej czwarty, może trzeci do grania wśród stoperów, ale to już daje jakieś nadzieje. Jego forma będzie jednak niewiadomą, bo praktycznie cały poprzedni sezon miał spisany na straty i zdecydowanie ma na sobie oznaczenie „do odbudowy”.

Patrzymy dalej, a tam Diogo Verdasca. Portugalczyk grał w miarę regularnie w swoim debiutanckim sezonie w ekstraklasie. Efekt był bardzo różny. Verdasca miał dobre interwencje, czasami całe mecze, ale nie brakowało licznych błędów. Bardzo elektryczny zawodnik, w przypadku którego nie dało się przed meczem przewidzieć jak zagra. Być może w nadchodzącym będzie lepiej, kolejny znak zapytania, ale budowanie defensywy na kimś tak nieprzewidywalnym, nie brzmi jak dobry pomysł. Czy więc będzie można zrobić na Danielu Gretarssonie? Islandczyk to następna niewiadoma, choć obiecująca. Zanim doznał kontuzji, pokazywał przebłyski naprawdę dobrej gry. Poza tym jest etatowym obrońcą reprezentacji Islandii. Ale o kimś kto rozegrał 4 mecze w ekstraklasie, nie można powiedzieć że jest sprawdzony. Poza tym, nie wiadomo jak będzie z jego zdrowiem, którym w swojej karierze póki co jakoś szczególnie nie imponował. Także on też wciąż do zweryfikowania.

NIEŁATWE WEJSĆIE W NIEŁATWY ZESPÓŁ

To jest moment, w którym dochodzimy do Łukasza Bejgera. Młody obrońca jest we Wrocławiu już od 1,5 roku. Przez ten czas zagrał w 35 spotkaniach, tylko 5 razy nie od pierwszej minuty, co czyni go najbardziej doświadczonym na poziomie ekstraklasy obrońcą, w kadrze Śląska Wrocław. W minionym sezonie rozegrał prawie identyczną ilość minut co Diogo Verdasca (1775 Polaka i 1787 Portugalczyka). Ale Bejger gdy był zdrowy, to niemal zawsze grał. Jacek Magiera miał moment zwątpienia w niego pod koniec swojej kadencji, ale u Piotra Tworka szybko odzyskał miejsce w składzie. Jakościowo tak jak w całej defensywie Śląska, bywało u niego różnie. Zdarzały mu się wpadki, gorsze mecze, chociaż nie tak wiele jak Golli czy Verdasce. Łukasz był tym obrońcą, który najrzadziej wyróżniał się in plus czy in minus. Czy to dobrze? Po części na pewno, bo u obrońcy to swego rodzaju fundamentalne wymaganie. Jak się nie wyróżniasz, to chociaż nie zawalaj. Można odnieść wrażenie, że u Bejgera tak było. Choć jak każdy z obrońców WKS-u, swoje za uszami też ma. Warto pochwalić za to mało żółtych kartek. Przez te 35 spotkań uzbierał jedynie 3, a to bardzo niewiele jak na defensora.

Różnica między nim, a choćby Verdascą jest jednak taka, że Łukasz Bejger to zawodnik, który w styczniu bieżącego roku skończył 20 lat. To zwłaszcza jak na obrońcę bardzo niewiele, a mimo to jeśli będzie w przyszłym sezonie podstawowym defensorem WKS-u, może jeszcze jesienią dobić do 50 występów w ekstraklasie. Natomiast taka jest cecha charakterystyczna młodych graczy, że jednego dnia potrafią zagrać tak, że wszyscy zbierają szczęki z podłogi, a drugiego bardzo słabo. Każdy trener stawiający na młodych, musi się z tym liczyć. Jednocześnie im lepiej funkcjonuje zespół, w jaki młodzieżowiec wchodzi, tym szybciej ten brak stabilizacji się redukuje. Jak wyglądał Śląsk w minionym sezonie i ,mimo awansu do pucharów, wiosną 20/21, wszyscy wiemy, więc Bejger od początku swego pobytu we Wrocławiu, pływa po głębokich wodach.

LIDER MŁODZIEŻY. CZY DEFENSYWY TAKŻE?

Dlaczego więc właśnie nadchodzący sezon, zapowiada się dla młodego zawodnika na największe wyzwanie? Ano dlatego, że prawdopodobnie od niego będzie najwięcej zależeć. Bejger nie będzie miał obok siebie Wojciecha Golii z ponad 170 meczami w ekstraklasie, czy reprezentanta Węgier, najlepszego obrońcy WKS-u (gdy zdrowy) Marka Tamasa. Partnerować mu będą albo niesprawdzony Gretarsson o niepewnym zdrowiu, albo elektryczny Verdasca, albo odbudowujący się Poprawa. Oczywiście każdy w wymienionej trójki może zacząć grać na poziomie godnym lidera defensywy. Zwłaszcza z Islandczykiem można wiązać takie nadzieje. Ale przynajmniej w pierwszej fazie sezonu, duża odpowiedzialność będzie na Bejgerze.  

Co więcej, były zawodnik młodzieżówek Manchesteru United będzie także młodzieżowcem nr 1. W zeszłym sezonie oprócz niego, do takiego statusu łapali się Mateusz Praszelik (jesienią), Dennis Jastrzembski (wiosną), ew. Marcel Zylla czy Jakub Iskra. Wybór był znacznie szerszy niż jest teraz. Na ten moment poza Bejgerem trudno wskazać taki ewidentny nr 2. Można oczekiwać, że swoje większe lub mniejsze szanse dostaną Adrian Bukowski, Javier Hyjek, może Mateusz Maćkowiak. Ale żaden z nich nie jest sprawdzony na poziomie ekstraklasy, czy nawet I Ligi (Maćkowiak ma dobre pół minionego sezonu w Odrze Opole, ale wiosną posypał się zdrowotnie i prawie nie grał). Klub z pewnością postara się jeszcze o młodzieżowca, na radarze mają choćby Olafa Kobackiego z Arki Gdynia. Ale kogokolwiek nie ściągną, też będzie znakiem zapytania. Tak czy inaczej, to Bejger będzie liderem młodych w zbliżającym się sezonie.

DOBRA FORMA, TO KOLEJNE MILIONY

Wszystko to podkreśla jeszcze jeden aspekt. Łukasz Bejger to także kandydat nr 1, na kolejny po Płachecie i Praszeliku wielomilionowy zarobek dla Śląska Wrocław. Jeżeli nadchodząca kampania będzie dla niego udana, jeśli faktycznie zaprezentuje się na wysokim poziomie, to nie ma wątpliwości, że telefon działaczy WKS-u się rozgrzeje. Biorąc pod uwagę jego wiek, rekord Przemysława Płachety stanie się  bardzo poważnie zagrożony. Jeśli jednak Bejger nie spełni oczekiwań i zawiedzie, nie będzie to absolutnie jego koniec. W przyszłym roku wciąż będzie zaledwie 21-latkiem. Ale pewien znak zapytania przy kierunku i tempie jego rozwoju się pojawi, a przecież na swoje szanse czekają Radkowski, czy w szczególności Michalski. Najbliższy sezon to nie będzie jeszcze dla niego wóz albo przewóz, aczkolwiek duża, niełatwa do udźwignięcia szansa, jak najbardziej. Zaś on ma wszelkie instrumenty do tego, by to zrobić.