Śląsk – Widzew. Co warto wiedzieć przed meczem?

06.08.2022 (06:00) | Bartosz Królikowski | skomentuj (0)

Pierwsze zetknięcie z beniaminkami w tym sezonie, okazało się dla Śląska przykrym doświadczeniem. WKS przypomniał wszystkim o jakiej grze z zeszłego sezonu każdy chce zapomnieć i przegrał w Kielcach z Koroną 1:3. Teraz przed wrocławianami starcie z kolejnym beniaminkiem, wracającym do ekstraklasy po wielu latach Widzewem Łódź. Spójrzmy więc na nieco faktów oraz ciekawostek dotyczących rywalizacji wrocławsko-łódzkiej.

Mecz Śląsk Wrocław – Widzew Łódź odbędzie się w sobotę 6 sierpnia o 20:00 na stadionie we Wrocławiu. Na naszej stronie dostępne będą relacja z komentarzem na żywo i pisana live (TUTAJ).


Kto oglądał ostatni mecz Śląska, ten z pewnością mógł poczuć mało przyjemne deja vu. WKS rozegrał w Kielcach bezsprzecznie najsłabszą partię w tym sezonie, smutno przypominając samego siebie z poprzedniego sezonu. Kompletnie przespana pierwsza połowa, apatia i brak kreatywności w ofensywie, sporo błędów oraz niepewności w defensywie. Ogólnie mówiąc, fatalny mecz wrocławian.


Niejako symbolem postawy WKS-u w Kielcach, były gole jakie strzelał Bartosz Śpiączka. To było niemalże kopiuj-wklej. Dośrodkowanie, ten kompletnie chowa się Gretarssonowi, a gdy ten go wreszcie odnajduje, jest już za późno by coś zrobić. Tak jak Islandczyk był dwa razy w szoku, tak cały Śląsk był w szoku, że Korona postanowiła ostro ich przycisnąć, zamiast spodziewanej murarki na własnej połowie i czyhania co najwyżej na błędy.

Kliknij i sprawdź aktualne kursy w LV BET na zwycięstwo Śląska!

Oczywiście nie jest to żadne przyrównywanie obecnego WKS-u, z tym z zeszłego sezonu, czy tym bardziej stawianie ich w jednej linii. To by było nieuczciwe wobec zespołu Ivan Djurdjevicia. To czym była ta porażka, wahaniem formy w procesie budowy zespołu czy (bardziej pesymistycznie) odrodzeniem się głębszego problemu, okaże się w najbliższych tygodniach.


Nieco optymizmu wlewają jednak słowa samego trenera z konferencji pomeczowej, który wprost wówczas powiedział, że to nie był Śląsk jaki powinniśmy oglądać, a w pierwszą połowę oni w ogóle nie weszli. Remis byłby zaś nie fair. Niby nic bardzo odkrywczego, ale wielu trenerów woli teraz owijać w bawełnę i udawać że nic się nie stało. Tu mamy otwartą komunikację, mówienie głośno że coś nie działało. Może mała rzecz, ale warto to docenić, bo przynajmniej można mieć pewność, że trener ma świadomość co działało źle. Czy będzie umiał to naprawić, to już zupełnie inna kwestia.


Tak czy inaczej, 4 punkty w trzech pierwszych meczach. Mogło być lepiej (Zagłębie było do ogrania), mogło być gorzej (nieco skuteczniejsza Pogoń i wygranej by nie było). Nie zabrakło pozytywów, nie zabrakło błędów. Ogólnie dorobek do przyjęcia, bo jednak wiemy w jakim stanie Ivan Djurdjević przejmował ten zespół. Sierpień będzie miesiącem, który pokaże w jakim kierunku dokładniej zaczyna to podążać.


Najpierw starcie z kolejnym beniaminkiem, tym razem u siebie z Widzewem Łódź. Ten powraca na poziom ekstraklasy po ośmioletniej nieobecności.


Czterokrotni mistrzowie Polski, niegdyś uczestnicy fazy grupowej Ligi Mistrzów, przez ostatnie 10 lat odbudowali się tak naprawdę od zera. Widzew spadł z ekstraklasy w sezonie 2013/14. Sezon później z hukiem zleciał także z I Ligi, ale w II lidze już nie zagrał. Fatalne zarządzanie Sylwestra Cacka i ogromne długi z zimną krwią zamordowały legendę polskiej piłki. RTS przestał istnieć.


Łodzianie musieli odrodzić się oraz odbudować w IV lidze. Od sezonu 2015/16 i rywalizacji z Pilicą Przedbórz, Astorią Szczerców, czy Zawiszą Rzgów, Widzew mozolnie dążył do powrotu na salony. Nie była to droga ekspresowa. Poza IV ligą gdzie awans wywalczyli od razu, w każdej kolejnej spędzali po dwa sezony. Żonglując przy tym trenerami, bo ich obecny szkoleniowiec Janusz Niedźwiedź, to jedyny od czasu odrodzenia klubu, który wytrwał dłużej niż rok.


Szaleństwo niemałe, ale metoda się znalazła. Sezon 2021/22 Widzew ukończył na drugim miejscu w tabeli I ligi (za Miedzią Legnica), co postawiło kropkę na rozdziale „powrót do elity”. Teraz łodzianie chcą napisać „utrzymanie się w elicie”.


Warto jednak jeszcze dodać, iż odbudowy nie byłoby gdyby nie potężna działalność kibicowska. Nawet gdy Widzew był w III czy II lidze, fani łodzian wykupywali po kilkanaście tysięcy karnetów, czym zawstydzali niejedną ekstraklasową drużynę. Zresztą robią to do dziś.


Przechodząc jednak do postawy na boisku, Widzew w dotychczasowych trzech meczach zdobył trzy punkty. To może niewiele, ale są oni znacznie groźniejsi niż wskazuje dorobek punktowy.


Łodzianie nie są zespołem, który oddaje inicjatywę i czeka na wpadki. Ich filozofia to otwarta, ofensywna gra. Pokazali to w każdym z dotychczasowych spotkań. Oczywiście zdążyli już zapłacić za odwagę. Pogoń Szczecin (1:2) i Lechia Gdańsk (2:3) miały z nimi sporo kłopotów, lecz ostatecznie wypunktowały przewagą jakości. Ale już Jagiellonii Białystok, posiadającej tych umiejętności indywidualnych mniej niż Portowcy czy Biało-Zieloni, nie sprostali nastawionemu na atak Widzewowi (2:0).


Drużynie Janusza Niedźwiedzia potrzeba jeszcze odpowiedniego balansu na linii obrona-atak, a także ekstraklasowego doświadczenia, by to co regularnie zdawało egzamin w I lidze, sprawdzało się też dostatecznie w ekstraklasie. Jeżeli faktycznie złapią oni ten balans, będą potwornie groźni. Jeśli nie, zobaczymy jak wpłynie to na ich styl gry. Czy będzie w nim więcej pragmatyzmu. Póki co, we Wrocławiu należy spodziewać się wymiany ciosów.


Obrońcy WKS-u będą mieli na kogo uważać. Tyczy się to przede wszystkim ich byłego kolegi z zespołu, Bartłomieja Pawłowskiego. Zawodnik którego Jacek Magiera chciał uczynić skrzydłowym, w Widzewie gra jako napastnik. Nieco cofnięty, nieco fałszywy, bardziej rozgrywający, ale jednak. Efekty są wymierne, bo ma na koncie już trzy gole. Więcej na jego temat powie wywiad, jaki przeprowadził z nim na naszych łamach Kuba Luberda. Zapraszam TUTAJ.


Ofensywa Widzewa to jednak nie tylko Pawłowski. Groźny jest też inny napastnik Jordi Sanchez. Rosły Hiszpan (190 cm) strzelił już dwa gole, oba jako joker wchodzący z ławki. Napastników z drugiej linii dobrze wspierają skrzydłowy Fabio Nunes, czy środkowy pomocnik Dominik Kun.


Jeżeli chodzi o historię spotkań tych zespołów, co jasne w lidze Śląsk i Widzew dawno ze sobą nie grały. Ostatni ekstraklasowy mecz we Wrocławiu tych ekip, to 12 maja 2014 roku i wygrana 1:0 WKS-u, po golu Marco Paixao z rzutu karnego. Ogólnie w starciach ligowych, wrocławianie nie przegrali żadnego z czterech poprzednich pojedynków z Widzewem.


W międzyczasie jednak mieliśmy dwa starcia w Pucharze Polski, oba w Łodzi. Sezon 2014/15 to wygrana Śląska w 2. rundzie 2:1, po golach Mateusza Machaja oraz Flavio Paixao (dla Widzewa trafił David Kwiek). Łodzianie zrewanżowali się w 1. rundzie edycji 2019/20, gdy jako wówczas jeszcze drugoligowiec zwyciężyli 2:0 po dublecie Marcina Robaka.


Jak wiemy, starcia Śląska z Widzewem zawsze wywoływały dodatkowe emocje u kibiców obu drużyn, zwłaszcza tych najzagorzalszych. Jakie emocje to już druga sprawa, ale klub założył pesymistyczną wersję i podjął kontrowersyjną decyzję o zamknięciu sektora gości na ten mecz. Więcej na ten temat TUTAJ i TUTAJ.


Co do obsady sędziowskiej, arbitrem głównym będzie Damian Kos z Wejherowa. To dla niego trzecie spotkanie ekstraklasy w tym sezonie. W poprzednim sędziował głównie w ekstraklasie, ale także 5 spotkań w I lidze. Wśród nich były dwa mecze Widzewa, remis 1:1 z GKS-em Tychy oraz wygrana 4:0 ze Skrą Częstochowa. Za to Śląsk w najwyższej klasie rozgrywkowej w ubiegłym sezonie, trafił na niego tylko raz, przy okazji remisu 1:1 w Białymstoku z Jagiellonią.


Pauzujących za kartki, czy choćby zagrożonych wciąż brak, mimo iż po trzech kolejkach zagrożenie teoretycznie byłoby możliwe.