Plusy i minusy rundy jesiennej

28.11.2022 (06:00) | Karol Bugajski | skomentuj (0)

Co zasługuje na pochwałę, a co na krytykę po zakończeniu rundy jesiennej? Zapraszamy na specjalną odsłonę naszego cyklu, w której podsumowujemy najważniejsze wydarzenia z pierwszej części sezonu w wykonaniu Śląska Wrocław.

PLUSY RUNDY

Poprawa w defensywie

W rundzie wiosennej poprzedniego sezonu prawdziwym problemem Śląska było bronienie dostępu do własnej bramki. Z ostatniego czystego konta cieszył się w marcowym debiucie Piotra Tworka (0:0 z Radomiakiem), a później aż do szczęśliwego utrzymania za każdym razem dawał sobie wbijać przynajmniej jednego gola. Pod wodzą trenera Ivana Djurdjevicia progres było widać od samego początku, bo trzy czyste konta wrocławianie zanotowali już w pierwszych pięciu kolejkach (0:0 z Zagłębiem i Widzewem oraz 1:0 z Lechem), a do defensywy doskonale wkomponował się odkurzony Konrad, nomen omen, Poprawa. Od sierpnia na kolejny mecz bez straconego gola Śląsk co prawda musiał poczekać aż do kończącego rok spotkania przeciwko Legii Warszawa (0:0), jednak jego efektywność w obronie zarysowywała się przez cały sezon. Rok temu zielono-biało-czerwoni po siedemnastu kolejkach mieli na koncie dwadzieścia sześć straconych goli, a teraz o cztery mniej.

Patent na faworytów

Kiedy pod wodzą trenera Djurdjevicia przychodzi do grania z faworytem, można być spokojnym, że Śląsk nie tylko się nie przestraszy, ale i będzie rywalizował jak równy z równym. W rundzie jesiennej przykry wyjątek stanowił jedynie przyjazd Rakowa Częstochowa, który pod koniec sierpnia przejechał się po gospodarzach na Pilczycach 4:1, wszystkie inne przykłady stanowią jednak powód do zadowolenia. O wygranym ligowo-pucharowym dwumeczu na stadionie mistrza Polski przy Bułgarskiej powstają już legendy, a poza tym było przecież jeszcze choćby zwycięstwo z Pogonią (2:1) czy wspomniany podział punktów z Legią. Śląsk dobrymi występami przeciwko wyżej notowanym drużynom wystawiał sobie bardzo dobre świadectwo, sęk w tym, że najczęściej nie miał wyjścia po wcześniejszych rozczarowaniach.

Ćwierćfinał Pucharu Polski

Po trzech latach z rzędu, w których pucharowa przygoda Śląska kończyła się już na pierwszej rundzie, trwający sezon stanowi miłą odmianę. Trener Djurdjević nie zlekceważył Pucharu Polski, a jego piłkarze począwszy od pierwszego meczu przeciwko czwartoligowemu Ruchowi Wysokie Mazowieckie (4:0) pokazywali, że tym razem naprawdę im zależy. W meczach z Lechem (3:1) i Sandecją (2:2 po dogrywce, wygrana walkowerem po przerwaniu konkursu karnych) szczególnie mocno rozbłysła gwiazda Johna Yeboaha, który spokojnie zasługuje na miano jednego z lepszych transferów Śląska ostatnich lat i pewnie będzie miał też dużo do zaproponowania wiosną. Wrocławianie wtedy zagrają w ćwierćfinale Pucharu Polski po raz pierwszy od sezonu 2015/2016 (wtedy odpadli po dwumeczu z Zawiszą Bydgoszcz), a ich rywalem na przełomie lutego i marca w Kaliszu będzie tamtejszy KKS. Co ciekawe, właśnie na tym stadionie w tym sezonie dotkliwie przegrały już rezerwy Śląska (0:3).

MINUS RUNDY

Niestabilność

Patent na faworytów niewątpliwie mógł cieszyć kibiców Śląska jesienią, sęk w tym, że ten medal miał również drugą stronę. Ceną za wygraną z Pogonią, był fatalny mecz w Kielcach (1:3), pucharowa wygrana z Lechem stanowiła rekompensatę po kompromitacji w Radomiu (0:2) i tak dalej, przykłady można mnożyć. Wystarczyłoby utrzymanie koncentracji przynajmniej w jednym z tych niespodziewanie przegranych spotkań (a do listy można jeszcze dorzucić Wartę Poznań czy Miedź Legnica), a przewaga nad strefą spadkową wynosiłaby dziś nie pięć, tylko osiem punktów. Taka chimeryczność zdecydowanie powinna zwrócić uwagę sztabu trenera Djurdjevicia w trakcie zimowych przygotowań. Gdyby wiosną oczka nadal uciekały w podobnie beztroski sposób, margines błędu niespodziewanie mógłby się skurczyć i doprowadzić nawet do walki o utrzymanie.

WYDARZENIE RUNDY

Budowa

Po zakończeniu rundy jesiennej, po raz pierwszy od dawna, we Wrocławiu nikt o zdrowych zmysłach nie wspomina nawet o niezadowoleniu z pracy obecnego szkoleniowca czy potrzebie zmian. Tych w ostatnich kilkunastu miesiącach w Śląsku było już wystarczająco dużo, a teraz wreszcie nadszedł czas, żeby zaufać komuś na poważnie. Praca trenera Djurdjevicia jesienią nie była czarno-biała – wręcz przeciwnie, dobre momenty przeplatały się z trudnymi z zaskakującą regularnością. Przekonała jednak, że warto przyglądać jej się z dużym zainteresowaniem, bo pomysły personalne na poszczególne mecze lub umiejętność szybkiej reakcji po wpadkach, bynajmniej nie była immanentną cechą jego poprzedników na ławce Śląska. Biorąc pod uwagę trudy zakończonej rundy, 11. miejsce jest całkiem niezłą pozycją wyjściową wrocławian przed wiosenną walką o szybkie przypieczętowanie utrzymania. Gdy dołączymy do tego trwającą przygodę w Pucharze Polski, okaże się, że na minione miesiące można spojrzeć całkiem pozytywnie.