Derby dwóch rzeczywistości. Lubińska młodzież błyszczała we Wrocławiu

31.01.2023 (14:00) | Jan Micygiewicz | skomentuj (0)

Sobotnie derby Dolnego Śląska były dla wrocławskich kibiców bolesnym przeżyciem pod wieloma względami. Piłkarze Zagłębia Lubin świetnie wypunktowali Śląsk, wykorzystując jego słabsze strony i maksymalizując swój potencjał ofensywny. Główne role w drużynie Waldemara Fornalika odgrywali młodzieżowcy. Czy Śląsk powinien z zazdrością spoglądać w stronę akademii lokalnego rywala? Zapraszamy na tekst w ramach #EchaMeczu.

Zagłębie Lubin było pierwszym klubem w tym sezonie ekstraklasy, który wypełnił limit 3000 minut rozegranych przez młodzieżowców. Miedziowi osiągnęli ten wynik po zaledwie 13 kolejkach, a obecnie ich licznik wynosi 4402 minuty, co przekłada się na 146,7% zapełnienia limitu. Śląsk obecnie plasuje się w tej klasyfikacji na 12. miejscu, z liczbą 1590 minut (53%). Więcej na temat raportu o grze młodzieżowców przeczytacie TUTAJ.

MŁODZI MIEDZIOWI BEZ KOMPLEKSÓW

Bardziej niż na samej liczbie minut rozegranych przez młodych zawodników Zagłębia, warto skupić się jednak na tym, jak zaprezentowali się oni w sobotę na Tarczyński Arena. Waldemar Fornalik postawił od pierwszej minuty na Bartłomieja Kłudkę, Łukasza Łakomego i Rafała Adamskiego. Cała trójka rozegrała pełne 90 minut, a w 82. minucie na boisku pojawił się jeszcze Tomasz Pieńko, którego obrońcy Śląska zdecydowanie najbardziej zapamiętają po jego fenomenalnym rajdzie i golu na 0:3.

19-latek absolutnie skradł show popisem umiejętności w polu karnym Śląska. Pieńko mijał defensorów Trójkolorowych jak tyczki, a jego trafieniem zdążyli się już zachwycić kibice w całej Polsce. Nie był on jednak jedynym młodzieżowcem w szeregach Lubinian, który wyróżniał się na boisku. Rafał Adamski, mimo że gola nie strzelił, przez całe 90 minut ciężko pracował dla drużyny i miał ogromny wkład w zwycięstwo. 21-latek potrafił utrzymać się przy piłce tyłem do bramki, świetnie sprawdzał się w kontrach wychodząc na wolne pole, kilka razy udanie wchodził w drybling z obrońcami Śląska.

Do tego, że Łukasz Łakomy wszedł w buty Łukasza Poręby i stał się liderem środka pola Zagłębia, kibice śledzący ekstraklasę zdążyli się już przyzwyczaić. Kolejny dobry występ Łakomego nie był więc wielkim zaskoczeniem. Mogła być nim natomiast postawa Bartłomieja Kłudki, który zagrał na prawej obronie i zaliczył asystę przy golu na 0:2. 

W akcji bramkowej 20-latek świetnie odnalazł się przy linii bocznej współpracując z Adamskim, z łatwością minął rywala, wszedł w pole karne i celnie dośrodkował Sasy Zivca. Była to asysta, jakiej nie powstydziliby się najlepsi boczni obrońcy w lidze. W defensywie Kłudka również nie odstawał - w pierwszej połowie kilka razy miał problem z Dennisem Jastrzembskim, ale w drugiej połowie nie pozwolił już skrzydłowemu Śląska rozwinąć skrzydeł. 

CZEGO BRAKUJE WROCŁAWSKIEJ MŁODZIEŻY?

Oglądając popisy młodzieżowców Zagłębia, kibice Śląska mogli tylko wzdychać z zazdrości. Całkowicie na miejscu byłoby w tym momencie zastanowić się co mają młodzi zawodnicy z Lubina, czego nie mają ich rówieśnicy z Wrocławia. Z jednej gloryfikowanego lokalnego rywala po jednym meczu byłby znaczną nadinterpretacją, gdyż Zagłębie również zmaga się z wieloma wewnętrznymi problemami (co odzwierciedla pozycja w tabeli), lecz z drugiej strony różnicę w postawie młodzieżowców widać gołym okiem. 

Piotr Samiec-Talar zadebiutował w ekstraklasie ponad cztery lata temu, a wciąż musimy czekać, aż w pełni rozwinie swoje skrzydła. 21-latek zasługuje w tym sezonie na pochwały za zaledwie jeden mecz - z Jagiellonią Białystok, kiedy zanotował gola i asystę. Gdyby odjąć to jedno spotkanie, to niestety, ale skrzydłowy zalicza kolejny bardzo przeciętny sezon. 

Łukasz Bejger jest we Wrocławiu już od dwóch lat i cały czas trudno stwierdzić w jakim kierunku zmierza jego kariera. Pół jesieni przesiedział na ławce rezerwowych, przebojem wdarł się do składu w meczu z Górnikiem, zdobył gola i od tego czasu regularnie występuje w pierwszej jedenastce. Nie licząc dwóch czerwonych kartek z rzędu, Bejger prezentuje się całkiem przyzwoicie, chociaż jego rozwój we Wrocławiu nie przebiega tak harmonijnie, jak się wszyscy spodziewali. Czy jest lepszym piłkarzem niż dwa lata temu, kiedy wrócił z Manchesteru do Polski? Warto się zastanowić i samemu odpowiedzieć na to pytanie.

POTENCJAŁ JEST, TYLKO JAK GO WYKORZYSTAĆ?

Trochę inaczej wygląda sytuacja Karola Borysa i Adriana Bukowskiego. Nie ma wątpliwości, że Borys to talent pokoleniowy, na którym Śląsk w niedalekiej przyszłości zarobi spore pieniądze. Ivan Djurdjević krok po kroku wprowadza do drużyny 16-latka, co jest jak najbardziej uzasadnione, gdyż nikt nie oczekuje, że tak młody chłopak co tydzień będzie grał 90 minut. W przypadku Bukowskiego wygląda to jednak trochę mniej przekonywująco. Gracz z rocznika 2003 spędził jesienią na boisku zaledwie 140 minut w lidze i pucharze. Mało, bardzo mało jak na zawodnika, w którego klub tak mocno wierzy. Przedłużenie kontraktu do 2026 roku jest jasną deklaracją, że Adrian ma być przyszłością Śląska. Pytanie kiedy zacznie się to przekładać na minuty spędzane na boisku.

Czy gdyby Bukowski przed dwoma laty nie zamienił Lubina na Wrocław, miałby już większy staż w ekstraklasie? Być może tak, być może nie - nigdy się tego się nigdy nie dowiemy. Bardzo chętnie dowiedzielibyśmy się jednak czy rzeczywiście Adrian jest już piłkarzem gotowym do regularnej gry w ekstraklasie. Kontuzja Petra Schwarza może być okazją dla Bukowskiego, jeśli Ivan Djurdjević zdecyduje się na odważne rozwiązanie, dając mu szansę z prawdziwego zdarzenia. Jest to jednak myślenie mocno życzeniowe i największe szanse na zajęcie wolnego miejsca w jedenastce ma Michał Rzuchowski. 

Różnica między młodzieżowcami Zagłębia i Śląska nie sprowadza się do tego, że Lubinianie mają w swoich szeregach bardziej utalentowanych zawodników. Polega ona na umiejętności odpowiedniego wykorzystania młodych zawodników, wkomponowania ich w zespół i dania szansy na wykazanie się. Pod tym względem Zagłębie zdecydowanie może być przykładem dla Śląska. Czas pokaże czy przyniesie to Miedziowym skutki w postaci miejsca w tabeli na koniec sezonu.