Trenerzy zmieniani jak rękawiczki. Czy kluby stać na cierpliwość?

08.06.2023 (16:00) | Marcin Sapuń | skomentuj (0)

Zakończenie sezonu w ekstraklasie, przedłużenie umowy z Jackiem Magierą i podejście właścicieli polskich klubów do szkoleniowców skłoniło nas, by szerzej pochylić się nad tematem, który jak bumerang wraca w każdym roku: stabilność pracy trenera w Polsce. Dlaczego jako kraj jesteśmy niecierpliwi? Czy we Wrocławiu doczekamy się osoby, która poprowadzi zespół przez cały sezon? 

Tylko siedmiu trenerów przetrwało cały sezon w ekstraklasie w jednym klubie. Nie licząc czołowej czwórki ligi, swój zespół od pierwszej do ostatniej kolejki poprowadzili Dawid Szulczek (Warta), Janusz Niedźwiedź (Widzew) i Jacek Zieliński (Cracovia). Jednak w każdym roku kalendarzowy przy okazji jakiekolwiek zmiany na stanowisku trenera, chyba przez wszystkie przypadki odmieniane jest słowo "karuzela", które w praktyce oznacza wybór nowego spośród dobrze znanych nazwisk na polskim rynku, ale nie zawsze popartych sukcesami. Na szczęście powoli możemy dostrzec światełko w tunelu i niektóre kluby nie wybierają drogi na skróty, tylko decydują się na poszukiwania nowych twarzy. 

CIĘŻKO WYTRWAĆ DO KOŃCA W EKSTRAKLASIE 

Wraz z początkiem sezonu 2022/23 na ławkach trenerskich mogliśmy ujrzeć pięciu debiutantów w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. Byli nimi Bartosch Gaul (Górnik), Wojciech Łobodziński (Miedź), John van der Brom (Lech), Jens Gustafsson (Pogoń) i Janusz Niedźwiedź (Widzew). Zwolniona została pierwsza dwójka za niesatysfakcjonujące wyniki. W Legnicy włodarze klubu stracili cierpliwość jeszcze przed zakończeniem rundy jesiennej. Miedź nie pokusiła się dać szansy Łobodzińskiemu do ostatniej kolejki bez względu na wynik jak zrobiono to w sezonie 2018/19 z Dominikiem Nowakiem. 

Z kolei okoliczności zwolnienia Gaula z Zabrza może być rozpatrywana jako trochę komiczna. Wiosną Górnik wygrał tylko jedno z siedmiu spotkań i w przestrzeni medialnej coraz częściej zaczęły pojawiać się informacje o możliwym rozstaniu z 35-latkiem. Plotki te postanowił skomentować sam klub, ale w jaki sposób to zrobił, po prostu rozśmiesza i żenuje jednocześnie

Przytoczony wpis "na pewno" wprowadził dużo spokoju w szatni , ale przejdźmy konkretnie do samego domowego meczu z Wisłą Płock. Dla gospodarzy zaczął się on beznadziejnie, bo po pierwszej połowie przegrywali już 0:2, a posada Guala wisiała wręcz na włosku. Jednak po zmianie stron zabrzanie odżyli i między innymi dzięki dwoma golami Lukasa Podolskiego, wygrali ostatecznie 3:2. Co w tej sytuacji zrobił Górnik? Oczywiście podziękował za współpracę niemieckiemu trenerowi polskiego pochodzenia i przywrócił do pracy klubową legendę.  

Mowa oczywiście o Janie Urbanie. 61-latek po zakończeniu sezonu 2021/22 został zwolniony, ale wciąż pozostawał na kontrakcie, który kończył się w czerwcu 2023 roku. Dlatego też Górnicy poprosili trenera, by wrócił i poprowadził zespół do końca rozgrywek. Urban zgodził się, a drużyna pod jego skrzydłami zanotowała aż osiem meczów bez porażki i uplasowała się ostatecznie na szóstym miejscu w tabeli. Na identyczny manewr zdecydowali się we Wrocławiu. Do klubu wrócił Jacek Magiera, zastępując Ivana Djurdjevicia. Misja ratunku ekstraklasy również zakończyła się sukcesem i Śląsk zakończył sezon na piętnastej lokacie. Był też przypadek Marka Saganowskiego, który jako strażak miał ugasić pożar w Płocku na dwie kolejki przed końcem ligi. Jednak ten desperacki krok w ostatniej chwili nie mógł zakończyć się pozytywnie i Nafciarze latem zagrają w I lidze.

Zmiany trenerskie w ekstraklasie w sezonie 2022/23:

  • Tomasz Kaczamrek -------> Marcin Kaczmarek (Lechia Gdańsk)
  • Wojciech Łobodziński -------> Grzegorz Mokry (Miedź Legnica)
  • Waldemar Fornalik -------> Aleksandar Vuković (Piast Gliwice)
  • Leszek Ojrzyński -------> Kamil Kuzera (Korona Kielce)
  • Piotr Stokowiec -------> Waldemar Fornalik (Zagłębie Lubin)
  • Bartosch Gaul -------> Jan Urban (Górnik Zabrze)
  • Adam Majewski -------> Kamil Kiereś (Stal Mielec)
  • Marcin Kaczmarek -------> David Badia (Lechia Gdańsk)
  • Maciej Stolarczyk -------> Adrian Siemieniec (Jagiellonia Białystok)
  • Mariusz Lewandowski -------> Constantin Galca (Radomiak Radom)
  • Ivan Djurdjević -------> Jacek Magiera (Śląsk Wrocław)
  • Pavol Stano -------> Marek Saganowski (Wisła Płock)

KRÓTKOWZROCZNOŚĆ WŁODARZY VS EFEKT NOWEJ MIOTŁY 

W ostatnich latach utarł się stereotyp ekstraklasy, który mówi o częstym zwalnianiu trenerów. Jest w tym ziarenko prawdy, a najlepszym potwierdzeniem jest liczba zmian w poprzednim sezonie. Praca trenera wiąże się z dużą presją nakładaną zarówno przez działaczy jak i kibiców. I kiedy pojawiają się pierwsze symptomy, że coś nie idzie po myśli działacze, jest to sygnał dla nich, że należy dokonać roszad. Tak duża liczba zmian w poszczególnych klubach podważa sens ich dokonania, tym bardziej jeśli robi się ją przy pierwszym możliwym kryzysie, by się zabezpieczyć i go nie pogłębiać. 

Czy w takim razie można pokusić się o stwierdzenie, że włodarze polskich klubów są po prostu niecierpliwi? Głos w tej sprawie przy okazji meczu Górnik - Śląsk zabrał szkoleniowiec zabrzan. 

- Karuzela trenerska to dziwna sytuacja. Ja patrzę trochę inaczej. Kluby, mimo że w ich kasach się nie przelewa, nie dają popracować dłużej. Wiem, że jest moda u nas na długoletnie projekty, a po pół roku trenera nie ma. Albo trener przychodzi, by ratować drużynę, a kiedy w następnym sezonie ma dołek, czy kryzys, to już mu się nie pozwala z niego wyjść. To nie są nasze decyzje. Często podejmują je ludzie, którzy nie mają zbyt dużego pojęcia o piłce

- powiedział Jan Urban na pomeczowej konferencji. 
 
Ciężko nie zgodzić się ze słowami 61-latka. W różnych wywiadach prezesi klubów lubią używać słowa “projekt”, a jak przychodzi co do czego, trzeba ten projekt weryfikować, bo drużyna ma nowego sternika. Tak było chociaż rok temu, kiedy sensacyjnie zwolniony został Dariusz Banasik z Radomiaka. Jego zespół na koniec 2021 roku znajdował się tuż za podium na czwartym miejscu. Co prawda wiosną już nie było tak kolorowo, ale radomianie wciąż zajmowali miejsce w górnej połowie tabeli, co było naprawdę dobrym wynikiem. Niestety, apetyt rośnie w miarę jedzenia, a prawda jest taka, że Radomiak i tak zrobił wówczas wynik ponad stan. Przy takich sytuacjach jak ta, czy Jana Urbana i Jacka Magiery udowadnia, że pracodawcy 

Oczywiście zdarzają się przypadki, że tzw. efekt nowej miotły działa wyśmienicie i drużyna ożywia przy nowym trenerze. Tak było chociażby w Gliwicach. Aleksandar Vuković objął Piasta Gliwice, kiedy ten zajmował miejsce w strefie spadkowej (16. lokata). Od 27 października gliwiczanie przegrali trzy razy w lidze, byli najlepiej punktującym zespołem na wiosnę i wskoczyli na piątą pozycję w tabeli. Vuko zrobił w klubie bardzo dobry wynik i tym bardziej będziemy z dużym zainteresowaniem spoglądać na Piast w nowym sezonie, a tym bardziej jesienią, bo jak dobrze wiemy, w tejże rundzie Piastunki radzą sobie niezbyt dobrze w ostatnich latach. 

ZDARZAJĄ SIĘ WYJĄTKI. IDZIE NOWE? 

Są jednak w polskiej lidze wyjątki. Przez ostatnie lata fascynowaliśmy się karierą Marka Papszuna, który w Rakowie spędził aż siedem lat. Trenerami z ekstraklasy, którzy zaraz po 48-latku utrzymują się na stanowisku najdłużej są Janusz Niedźwiedź i Dawid Szulczek. Szkoleniowiec Widzewa w pierwszym sezonie swojej pracy awansował z zespołem do najwyższej klasy rozgrywkowej i zanotował bardzo dobrą jesień (trzecie miejsce), chociaż już w rundzie rewanżowej RTS był jedną z najgorzej punktującą drużyną. Pomimo tego Niedźwiedź zostaje w Łodzi i póki co nie mówi się o jego zmianie. Z kolei Dawid Szulczek przyszedł do Warty po Piotru Tworku, który w sezonie 2020/21 wykręcił z zielono-białymi piąte miejsce. Jednak pół roku później poznaniacy znaleźli się w strefie spadkowej i wymagane były zmiany, ale nikt z klubu nie chciał zatrudnić kogoś z tzw. karuzeli. Postawiono na 31-letniego Dawida Szulczka, który od razu został nazwany “polskim Nagelsmannem” ze względu na swój młody wiek. W swoim debiutanckim sezonie wyprowadził Wartę z dołka i zajął z nią jedenaste miejsce. W kolejnym, zespół z Poznania utrzymywał się głównie w środku tabeli, lecz na początku rundy wiosennej zaczął konsekwentnie punktować i po 30. kolejce zajmował już piątą lokatę. Warta imponowała stylem gry, a przed własną publicznością nie przegrała dziesięciu kolejnych meczów. Dla Szulczka zaowocowało to licznymi pochwałami i nominacją do nagrody dla najlepszego trenera sezonu

Jeśli już mówimy o młodych szkoleniowcach (przed czterdziestką), w przyszłym sezonie ekstraklasy zobaczymy ich więcej niż w lipcu 2022. Oprócz omawianego już Dawida Szulczka, stery w zespole mistrza Polski przejmuje już 32-letni Dawid Szwarga, który był asystentem trenera w GKS-ie Katowice (2018-2021) i Rakowie Częstochowa (od 2021). Szwarga dojrzewał u boku Marka Papszuna, świętując wraz z nim najlepsze sukcesy w historii klubu. Jak powiedział właściciel Rakowa, urodzony na Śląsku szkoleniowiec już siedem lat temu trafił do prywatnego notesu Michała Świerczewskiego. 

- Nowy trener jest osobą, która posiada wysoki potencjał intelektualny, pasję i wiele innych cech, które moim zdaniem predysponują go do tego, aby być dobrym trenerem

- powiedział na konferencji prasowej Świerczewski.

To nie jeszcze nie koniec. W trakcie sezonu 2022/23 Jagiellonię Białystok po Macieju Stolarczyku przejął Adrian Siemieniec, dotychczasowy trener rezerw Jagi. 31-latek poprowadził zespół z Podlasia w ośmiu spotkaniach i zakończył rozgrywki ze średnią 1,38 pkt/mecz. W komunikacie klubu z 4 kwietnia mogliśmy przeczytać, że co prawda Siemieniec jest tymczasowym szkoleniowcem, ale wciąż istnieje szansa, że zobaczymy go w lipcu na ławce trenerskiej w ekstraklasie. 

Poruszmy jeszcze wątek zmian trenerów. Większość polskich klubów przy podejmowaniu decyzji, kto poprowadzi ich zespół, wygląda jakby korzystali z ustalonej bazy nazwisk i wybierali z niej najlepszego kandydata. Przed sezonem 2022/23 na zupełnie inny wariant zdecydowali się Lech Poznań i Pogoń Szczecin. By rozwijać się zatrudnili oni szkoleniowców z zagranicy i to nie byle jakich, bo z doświadczeniem w innych ligach (van den Brom w Holandii i Belgii, Gustafsson w Szwecji) i stosunkowo długim stażem pracy (jak na polskie warunki) w poszczególnych klubach. To dwa solidne argumenty, które przyświecają zespołom z czołówki ligowej. Czy na przestrzeni kolejnych sezonów podobnie będzie w Warszawie i Częstochowie. Na pewno dużo odpowie nam batalia Legii i Rakowa na europejskim szlaku, chociaż jesteśmy bardziej spokojni o posadę Dawida Szwargi niż Kosty Runjaicia.

CZTERNASTKA DLA ŚLĄSKA 

Od kwietnia 2007 roku Śląsk dokonał czternaście zmian szkoleniowców pierwszego zespołu. Nie jest to jakaś duża liczba, tym bardziej jeśli mniej roszad w tym samym czasie z obecnych zespołów ekstraklasy dokonali tylko Cracovia, Piast, Lech, Raków i Ruch. 

Jedynymi trenerami od awansu do ekstraklasy, którzy przepracowali cały pełen sezon we Wrocławiu są: 

  • Ryszard Tarasiewicz
  • Orest Lenczyk
  • Tadeusz Pawłowski 
  • Vitezslav Lavicka 

Do tego grona można jeszcze dodać Stanislava Levego, który objął Wojskowych w czwartej kolejce sezonu 2012/13. W ostatnich piętnastu latach w Śląsku przeważała polska myśl szkoleniowa. Tylko trzykrotnie zarząd WKS-u zdecydował się zatrudnić kogoś spoza kraju i w dwóch przypadkach okazał się satysfakcjonującym wyborem. Łączy ich kraj pochodzenia, Czechy. Za kadencji Levego zielono-biało-czerwoni zajęli trzecie miejsce w lidze, zagrali w finale Pucharu Polski i wyeliminowali Club Brugge w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Europy. Z kolei Vitezslav Lavicka po heroicznej walce o utrzymanie w lidze, odmienił zespół w kolejnym sezonie na tyle, że ten po rundzie zasadniczej zajmował trzecie miejsce, a rozgrywki zakończył na piątej lokacie. Nie wyszło tylko z Ivanem Djurdjeviciem, którego zwolniono po siedmiu meczach bez zwycięstwa, w tym odpadnięciu z Pucharu Polski po porażce z drugoligowym KKS-em Kalisz. 

Głównym powodem rozstania z poszczególnymi osobami były wyniki sportowe. Natomiast przy każdej zmianie na ławce trenerskiej, po jakimś czasie byliśmy świadkami pytań i wątpliwości, czy decyzja na pewno była przemyślana, a nie pochopna. Orest Lenczyk odszedł ze Śląska już po dwóch kolejkach ekstraklasy, ale powodem jego zwolnienia były występy w Europie i rozchodzące się drogi rozwoju. Co do tej pierwszej kwestii, bez większych wzmocnień ówczesna kadra nie była po prostu w stanie rywalizować jak równy z równym z pozostałymi drużynami (nawet z mistrzem Szwecji - Helsingborgiem). Tadeusz Pawłowski odchodził po serii dziesięciu meczów bez zwycięstwa, ale jak wskazywał podczas rozmowy z nami, w sezonie 2015/16 wartość drużyny spadła o kilka milionów złotych, a z klubu odeszli kolejni zawodnicy pamiętający jeszcze mistrzowski sukces z 2012 roku. Natomiast ostatni tygodnie trenera Lavicki we Wrocławiu to przeważnie defensywny styl gry, niezbyt poparty satysfakcjonującymi wynikami, chociaż zostawił Śląsk na siódmym miejscu ze stratą zaledwie trzech oczek do czwartej Lechii Gdańsk. Z perspektywy dzisiejszej pozycji klubu, niektóre powody mogą wydawać się troszeczkę komiczne. 

CZY TRENER MAGIERA WYTRWA NA STANOWISKU DO KOŃCA? 

W poniedziałek Jacek Magiera podpisał nowy kontrakt ze Śląskiem, który obowiązywać będzie teraz do czerwca 2025 roku. Decyzja o kontynuacji współpracy była naturalnym krokiem i wyrazem podziękowania dla trenera, który uratował ekstraklasę dla Wrocławia. Czy Magiera faktycznie dotrwa do końca umowy? Właśnie takie wątpliwości zaczęły pojawiać się w komentarzach pod komunikatem z początku tygodnia. Kibice wciąż mają w głowie zwolnienie Lavicki w marcu 2021 i Magiery w marcu 2022, z którymi część z nich nie zgadza się do tej pory. O tym jaka będzie przyszłość 46-latka w Śląsku zadecyduje między innymi liczebność i jakość kadry, okres przygotowawczy przeprowadzony od początku do końca przez trenera, ale też aspekt właścicielski, który na pewno nie zostanie zakończony do początku sezonu, który startuje 21 lipca.