ŁKS - Śląsk 1:2. Wyszarpane zwycięstwo i powrót na podium (RELACJA)

04.05.2024 (17:00) | Marcin Sapuń | skomentuj (0)

W meczu 31. kolejki Ekstraklasy Śląsk Wrocław pokonał na wyjeździe ŁKS Łódź 2:1 i wykorzystał potknięcia rywali, wracając na podium Ekstraklasy. Z kolei gospodarze po sobotniej porażce oficjalnie spadli do I ligi. Dla zespołu Jacka Magiery to pierwsza wyjazdowa wygrana w 2024 roku. 

Porażki dwóch drużyn, które zajmują odpowiednio drugie i trzecie miejsce w tabeli? Proszę bardzo. Piątkowy scenariusz 31. kolejki Ekstraklasy nie mógł się lepiej ułożyć. Górnik dostał solidną lekcję od Cracovii (0:5), a Lech wrócił do Poznania z zerowym dorobkiem (1:2 z Ruchem). Chrapkę na wykorzystanie nadarzającej się okazji do powrotu na pozycję wicelidera miał Śląsk Wrocław, który jak najszybciej musiał zmazać plamę z ostatniej serii gier, kiedy to Wojskowi przegrali u siebie z będącymi wtedy na ostatnim miejscu chorzowianami (2:3). Tydzień po tych wydarzeniach przyszedł czas na mecz z innym zespołem, będącym w strefie spadkowym - ŁKS-em.

Do kadry meczowej wrocławian wrócił Piotr Samiec-Talar i Łukasz Bejger, zabrakło natomiast wykartkowanego Aleksa Petkowa. W jego miejsce pojawił się dawno niewidziany Aleksander Paluszek. Ale zmian w wyjściowej jedenastce było więcej. Zamiast Patricka Olsena w środku pola pojawił się Michał Rzuchowski, a na bokach obrony pojawili się Jehor Macenko i Łukasz Bejger, kosztem Martina Konczkowskiego i Patryka Janasika.

KTO TU WALCZY O MEDAL? 

Na pierwszy strzał w sobotnim spotkaniu czekaliśmy raptem niecałe cztery minuty. Zza szesnastki uderzył Dani Ramirez, ale futbolówka powędrowała wysoko nad poprzeczką. Odpowiedź Śląska mogła być bardzo szybka, ale niepilnowany Schwarz, zamiast przyjmować piłkę po dośrodkowaniu Exposito, pokusił się o natychmiastowe uderzenie, bardzo niecelne. Od pierwszych minut dało się dostrzec, że to gospodarze będą atakującym zespołem, z kolei Wojskowi czekali na dogodne akcje do kontrataków. W 15. minucie blisko pola karnego został sfaulowany Jehor Macenko. Na bezpośredni strzał zdecydował się Erik Exposito, ale został on zablokowany przez jednego z ŁKS-iaków. Kolejne minuty były już bardziej spokojne, chociaż w szeregach drużyny trenera Magiery wkradło się dużo niedokładności, m.in. w przyjęciach i celności długich podań. W 32. minucie goście wyszli z nieźle zapowiadającą się kontrą, ale Nahuel, zamiast zgrywać szybciej piłkę do wychodzącego Exposito, opóźnił akcję, przez co pozwolił podopiecznym Marcina Matysiaka wrócić na własną połowę. Sześć minut później błąd łódzkiego obrońcy spróbował  wykorzystać Żukowski, ale trafił wprost w bramkarza, a dobitka Exposito była już niecelna.

W 40. minucie obejrzeliśmy pierwsze trafienie w sobotnim spotkaniu. Exposito idealnie wyskoczył z własnej połowy, podprowadził futbolówkę i zagrał do Nahuela, a ten dopełnił formalności, wyprowadzając Wojskowych na prowadzenie. Radość piłkarzy i fanów z sektora gości nie trwała jednak zbyt długo, gdyż sędzia Arys dopatrzył się wcześniej faulu Łukasza Bejgera na Kamilu Dankowskim i anulował bramkę.

[REKLAMA]

Tym samym oba zespoły zeszły do szatni przy wyniku 0:0, a kibic, nieinteresujący się na co dzień polską ligą, miałby pewnie duży problem w przypisaniu, który zespół walczy o medale, a który jest jedną nogą w I lidze. Tym bardziej, patrząc na statystyki po pierwszej połowie:

  • Posiadanie piłki: ŁKS Łódź - 75%, Śląsk Wrocław - 25%
  • Liczba strzałów (celnych): ŁKS Łódź - 7 (2), Śląsk Wrocław - 2 (1)
  • Liczba podań (celnych): ŁKS Łódź - 299 (264), Śląsk Wrocław - 102 (71)
  • Liczba dośrodkowań: ŁKS Łódź - 14, Śląsk Wrocław - 2

RADOŚĆ WE WROCŁAWIU, SMUTEK W ŁODZI 

Druga połowa dla wrocławian nie mogła się gorzej rozpocząć... Ręką we własnym polu karnym zagrał Simeon Petrow, a arbiter od razu wskazał na jedenasty metr, chociaż wspomógł się jeszcze VAR-em. Do piłki podszedł Dani Ramirez i pewnym strzałem pokonał Rafała Leszczyńskiego. Sensacja wisiała na włosku.

W 60. minucie spotkania uderzenie głową Rzuchowskiego minęło bramkę Bobka, a kilkanaście sekund później to samo można było powiedzieć o strzale wprowadzonego Samca-Talara, czy też Nahuela. Wojskowi w porównaniu z pierwszymi 45 minutami, częściej utrzymywali się przy piłce, ale na murawie nie wyglądali przekonująco, do czasu. 

W końcu w 71. minucie udało się wyrównać stan spotkania. Schwarz dośrodkował z rzutu rożnego wprost na głowę Macenki, a Ukrainiec wpisał się na listę strzelców w drugim kolejnym meczu. Śląsk w końcu przycisnął i w 76. minucie wyszedł na prowadzenie po golu Samca-Talara, dla którego to już szósta bramka w sezonie. Warto dodać, że asystę zanotował również wprowadzony z ławki Jakub Jezierski.  

Podopieczni trenera Magiery mieli korzystny rezultat, ale na dziesięć minut przed końcem meczu drugą żółtą kartkę obejrzał Macenko i Śląsk kończył w osłabieniu. Pomimo tego, napór WKS-u nie ustępował. W 90. minucie strzał Nahuela obronił Bobek, ale to już i tak nie zmieniło końcowego rezultatu, chociaż piłkę na wagę remisu mieli gospodarze. Wrocławianie wygrali 2:1 i wrócili na drugie miejsce w tabeli, a łodzianie stracili matematyczne szanse na utrzymanie w Ekstraklasie


ŁKS Łódź - Śląsk Wrocław 1:2 (0:0)

Ramirez 53' (k) - Macenko 71', Samiec-Talar 76'

ŁKS Łódź: Bobek - Dankowski, Mammadov, Gulen, Głowacki (85' Pirulo) - Tejan, Ramirez, Mokrzycki (79' Letniowski), Hoti (72' Louveau), Młynarczyk (79'Szeliga) - Balić (72'Janczukowicz)

Śląsk Wrocław: Leszczyński - Macenko, Petrow, Paluszek, Bejger - Żukowski (55' Samiec-Talar, (88' Konczkowski)), Schwarz, Pokorny, Rzuchowski (68' Jezierski), Nahuel - Exposito

Żółte kartki: Nahuel, Macenko

Czerwona kartka: Macenko (druga żółta)

Sędzia: Karol Arys