Śląsk Wrocław 3:0 Widzew Łódź. Zwycięstwo, które przywróci nadzieje? (RELACJA)

15.02.2025 (16:36) | Krzysztof Rakowicz | skomentuj (0)

Śląsk Wrocław pewnie i zasłużenie wygrał z Widzewem Łódź 3:0. Postawa zawodników WKS-u była nienaganna i z pewnością przywróciła wielu kibicom nadzieje na utrzymanie w Ekstraklasie. To drugie zwycięstwo wrocławian w tym sezonie i pierwsze czyste konto od października.

Wyobraźcie sobie, że przysłowiowy Kowalski biegnie na autobus, który odjedzie mu lada moment, jeśli nie dobiegnie na czas. No to teraz wyobraźcie sobie, że Kowalskim jest Śląsk Wrocław, a autobusem odjeżdżająca mu Ekstraklasa. Tak mniej więcej można przedstawić sytuację wicemistrzów Polski, o którym mówią portale znane na całym świecie.

Inne ekipy z dołu tabeli już się obudziły i zaczęły punktować, by nie spaść do I ligi, a tymczasem Śląsk w dwóch pierwszych meczach rundy wiosennej narobił sobie trochę wstydu. Najpierw w spotkaniu z Piastem Gliwice (1:3) strzelił sobie niecodziennego samobója, a tydzień później wszyscy myśleliśmy, że w końcu nadejdzie upragnione zwycięstwo, jednak Radomiakowi Radom udało się wyrównać stan meczu w ostatniej akcji.

Fakty są takie, że wrocławianie po tych dwóch kolejkach zaczęli pikować do I ligi, dlatego mecz z Widzewem Łódź był arcyważny.

Trener Ante Simundza w porównaniu do spotkania sprzed tygodnia dokonał trzech zmian w wyjściowej jedenastce. Za pauzujących Serafina Szotę i Petera Pokornego mecz od pierwszej minuty rozpoczęli Jehor Macenko i Tudor Baluta, a za Łukasza Gerstensteina na boisku zjawił się Tommaso Guercio.

ALEŻ WEJŚCIE SAMCA-TALARA

Gorąco po raz pierwszy zrobiło się już w trzydziestej sekundzie. Jose Pozo stracił posiadanie piłki około 25 metrów od swojej bramki, przez co Widzew stanął przed szansą na stworzenie groźnej akcji, ale na szczęście dla Śląska strzał Sobola był za słaby, by zaskoczyć Rafała Leszczyńskiego.

Wojskowi odpowiedzieli cztery minuty później kapitalną akcją, która skończyła się golem. Żukowski wypuścił Llinaresa na lewym skrzydle, Hiszpan dograł futbolówkę w pole karne, a tam Samiec-Talar w jednym kontakcie umieścił ją w siatce Rafała Gikiewicza. Podopieczni trenera Simundzy po raz drugi z rzędu zdobyli bramkę w pierwszych minutach spotkania.

Chwilę później goście mieli rzut wolny w odległości około 25 metrów od bramki Śląska. Leszczyński stanął na wysokości zadania, pewnie broniąc bezpośredni strzał Kerka. Na zakończenie pierwszego kwadransa gry Samiec-Talar dostał podanie od Schwarza i oddał ładny strzał z dystansu, ale niestety piłka odbiła się od poprzeczki. 23-letni skrzydłowy bezapelacyjnie dobrze wszedł w mecz. W następnej akcji Llinares popełnił ogromny błąd, nie trafiając głową w piłkę, przez co Sypek dopadł do niej i stanął przed stuprocentową sytuacją, ale ostatecznie brawurowo ją zmarnował strzelając w trybuny. Miejmy nadzieję, że piłka się odnalazła.

[REKLAMA]

Wrocławski zespół grał znacznie odważniej w porównaniu do poprzednich spotkań, a można było to zauważyć po licznych pressingach pod bramką Widzewa, które momentami sprawiały gościom problemy. Innym kłopotem łodzian coraz bardziej stawał się Samiec-Talar, który napędzał większość akcji ofensywnych swojej drużyny. Innym motorem napędowym Śląska był Żukowski, który w 34. minucie ruszył z rajdem i podał piłkę do Pozo, który stał przy bramce Gikiewicza. Jeden z defensorów Widzewa w ostatniej chwili przeciął te podanie.

Podczas ostatnich minut pierwszej połowy Widzew przycisnął, ale każdy strzał był blokowany przez defensorów WKS-u, którzy w tych ostatnich minutach spisali się na medal.

Statystyki po pierwszej połowie (Śląsk – Widzew):

  • strzały: 6 – 10
  • strzały celne: 2 – 2
  • oczekiwane gole: 1,03 – 0,17
  • posiadanie piłki: 40% - 60%
  • celność podań: 71% - 79%
  • przebiegnięty dystans: 54,27 km – 54,94 km

[REKLAMA]

WYRAŹNA DOMINACJA

Drugie 45 minut rozpoczęło się akcją ofensywną Śląska, która zakończyła się próbą przelobowania Gikiewicza strzałem z dystansu. Żukowski jednak minimalnie chybił. Mimo to wrocławianie i tak umieścili piłkę w siatce, a miało to miejsce kwadrans później. Kozlovsky podał prosto pod nogi Pozo, który wbiegł w pole karne z prawego skrzydła i podał w stronę Al Hamlawiego. Da Silva chcąc przeciąć podanie ustrzelił samobója. Tym oto sposobem Śląsk pierwszy raz od listopada zdobył więcej niż jedną bramkę. A wszystko zaczęło się od heroicznej interwencji Paluszka, który we własnym polu karnym wybił piłkę sprzed nóg rywala, który mógł znaleźć się w sytuacji sam na sam z Leszczyńskim.

Mecz zaczął układać się po myśli gospodarzy, chwilę po drugiej bramce drugą żółtą kartkę obejrzał Kwiatkowski, który osłabił swój zespół. Od tamtej pory Śląsk przeważał jeszcze bardziej, coraz częściej meldując się niedaleko pola karnego łodzian.

W bardzo dogodnej sytuacji znalazł się Samiec-Talar, którego strzał został zablokowany przez stopera Widzewa. Natomiast skrzydłowy chwilę później wypuścił Żukowskiego, który pokonał Gikiewicza. Ten gol ostatecznie zamknął wynik tego spotkania, chociaż okazji na czwartego gola nie brakowało. Blisko zdobycia bramki był Baluta, ale jego strzał zablokował bramkarz Widzewa. Trzeba jednak przyznać, że te uderzenie nie było dobre. Chwilę później Ortiz znalazł się w sytuacji sam na sam i mógł podać Musiolikowi, który miałby przed sobą pustą bramkę, ale Hiszpan zamiast tego okiwał golkipera i poślizgnął się.

Śląsk wygrał pewnie i zasłużenie. Gra mogła się podobać, ale najważniejsze jest, żeby ją utrzymać już do końca sezonu, bo pamiętajmy, że walka o utrzymanie wciąż trwa.

[REKLAMA]


Śląsk Wrocław 3:0 (1:0) Widzew Łódź

Samiec-Talar 4’, Da Silva 59’ (sam.), Żukowski 77’

Śląsk: Leszczyński - Guercio, Paluszek, Macenko, Llinares (85' Kurowski) - Baluta (85' Schierack), Schwarz, Żukowski (80' Ortiz), Pozo (80' Jezierski), Samiec-Talar - Al Hamlawi (70' Musiolik)

Widzew: Gikiewicz - Kwiatkowski, Żyro, Da Silva, Kozlovsky, Hanousek (62' Gryzio), Shehu, Kerk, Sypek, Sobol, Łukowski (62' Stachowicz)

Żółte kartki: 32’ Paluszek, 82’ Baluta – 34’ Sobol, 48’, 63’ Kwiatkowski, 69’ Kozlovsky

Czerwone kartki: 63’ Kwiatkowski (dwie żółte kartki)

Frekwencja: 13 096

Sędziował: Karol Arys

[REKLAMA]