Plusy i minusy po meczu z Wisłą

25.08.2025 (16:00) | Jan Feliszek | skomentuj (0)

Wrocławianie zostali zdemolowani w niedzielne popołudnie przy Reymonta, przegrywając aż 0:5 z Wisłą Kraków. Jakie są plusy i minusy po tym spotkaniu?

JAKIE PLUSY?

Jest to praktycznie nierealne, by po takim blamażu, jak ten niedzielny, znaleźć jakikolwiek pozytyw w grze wrocławian. Wiślacy całkowicie zdominowali podopiecznych Ante Simundzy i nie pozwolili by ci chodź przez chwilę, uwierzyli w zdobycz punktową w tym meczu. Pisząc pół żartem, pół serio, największym pozytywem z punktu widzenia Śląska, jest to, że to spotkanie dobiegło końca.

Błędy, błędy i jeszcze raz błędy

Śląsk w Krakowie nie istniał i to pod każdym względem. Oprócz tego, że nie kreował w ogóle sytuacji pod bramką rywala, to w poczynaniach defensywnych wyglądał tak, jakby wyciągał w większości sytuacji pomocną dłoń do Wisły. Krakowianie wcale jej nie potrzebowali, ale za każdym razem chętnie z niej korzystali. Błędów było co niemiara, a duet Rodado – Krzyżanowski i zresztą nie tylko oni bawili się z wrocławskimi obrońcami raz po raz. Pierwszy zakończył mecz z hat-trickiem, a drugi z dwoma asystami. Niewątpliwie, to był najgorszy występ Trójkolorowych za kadencji Słoweńskiego szkoleniowca, jak i jeden z gorszych w ostatnich latach.

Zero pomysłu, brak kreatywności

W ofensywie Trójkolorowi całkowicie nie mieli pomysłu jak rozgryźć rywala. Tu można wspomnieć o tym, że raz na jakiś czas „szarpnąć” poczynania Wojskowych próbował Marc Llinares, ale to zdecydowanie za mało by mówić o jakimkolwiek wyróżnieniu. W zasadzie o ataku Śląska niewiele można powiedzieć, były zmiany, próba reakcji i w sumie to tyle. Wisła oddała 16 strzałów, a w tym 7 celnych, wrocławianie natomiast uderzali 5-razy, ale tylko 1 z prób zmusiła do interwencji Kamila Brodę. Myślę, że powyższe liczby idealnie wszystko podsumowują.

Jak chcesz gonić, to nie w taki sposób

Dwie zmiany w przerwie i zapewne zamiar strzelenia jak najszybciej gola kontaktowego. Podejrzewam, że dokładnie tak wyglądał plan Śląska na początek drugiej odsłony niedzielnej rywalizacji. Jednak, żeby go zrealizować, nie możesz 90. sekund po wyjściu z szatni stracić trzeciej bramki i to po stałym fragmencie gry. Fatalna pierwsza połowa, ale wejście w drugą było jeszcze gorsze i to na dobre zamknęło jakiekolwiek nadzieje wrocławian na wywiezienie punktów z Krakowa.

[REKLAMA]

Tak źle już dawno nie było

Podobnie, jak w przypadku meczu z Chrobrym, za wydarzenie przyjmujemy wynik spotkania. W Głogowie było w miarę pozytywnie, a w Krakowie… każdy wie jak było. Ostatni raz różnicą pięciu bramek w starciu o punkty wrocławianie przegrali w ostatniej kolejce sezonu 2012/13 przy Łazienkowskiej. Wtedy Legia wygrała 5:0 i świętowała tytuł mistrza Polski, co ciekawe piłkarze Śląska po sromotnej porażce w stolicy odebrali brązowe krążki za zajęcie trzeciego miejsca na koniec kampanii.