Plusy i minusy po meczu z GKS-em
31.08.2025 (16:00) | Jan Feliszek | skomentuj (0)
Wrocławianie po blamażu z Wisłą, wrócili do punktowania, wygrywając 2:1 na Tarczyński Arenie z GKS-em Tychy. Jakie są plusy i minusy po tym spotkaniu?
Reakcja kluczem do punktowania
Nie pierwszy raz w tym sezonie wrocławianie, gdy tracą bramkę, reagują natychmiastowo. Idealnymi przykładami na to są spotkania w Opolu i właśnie ostatnie z GKS-em. TylkoTylko że w piątkowy wieczór oprócz doprowadzenia do remisu Trójkolorowi poszli za ciosem i całkowicie odwrócili losy spotkania, kończąc je triumfem 2:1. Niewątpliwie trzeba sposób i szybkość reakcji odbierać jak plus, bo pamiętamy, jak wrocławianie między innymi w zeszłym nie potrafili zareagować na tracone bramki i licznie przegrywali spotkania, jak się potem okazywało, już w pierwszych połowach. Warto też zaznaczyć, że to pierwszy raz za kadencji Ante Simuindzy, kiedy Wojskowym udaje się z pozycji przegrywającego, zakończyć spotkanie jako zwycięzcy.
Wyróżnienia indywidualne
Nie można przejść obojętnie obok występu obu skrzydłowych. Luka Marjanac debiutował w wyjściowej jedenastce i zagrał naprawdę bardzo dobre zawody. Niewiele zabrakło, by zakończył go z bramką, ale fantastyczną paradą popisał się Weschel. Z kolei Piotr Samiec-Talar był niezwykle aktywny po zmianie stron. Niewątpliwie był kluczową postacią w drugiej połowie i to właśnie on zanotował asystę drugiego stopnia przy bramce na 2:1, idealnie centrując piłkę na głowę Llinaresa. Na najwyższym możliwym poziomie zagrał Michał Szromnik, który szczególnie w pierwszej odsłonie piątkowej rywalizacji, uchronił swój zespół od zdecydowanie szybszego skapitulowania.
[REKLAMA]
Słaba pierwsza połowa
Wrocławianie zagrali źle pierwszą połowę i tylko wyżej wspomniany Szromnik i interwencja Var-u uchroniła Trójkolorowych od schodzenia do szatni na przerwę ze stratą do rywali. Gra się nie układała, a zawodnicy Słoweńskiego szkoleniowca popełniali mnóstwo błędów technicznych, jak i indywidualnych. Tyszanie równie dobrze mogli w pierwszej odsłonie prowadzić 3:0 i nikt nie mógłby mieć o to pretensji. Zresztą w pomeczowej rozmowie sam Damian Warchoł, powiedział, że gra Śląska była słaba i GKS, to wykorzystywał poprzez pressing i utrzymywanie się przy futbolówce.
Tychy świetnie wychodziły spod pressingu, długo utrzymywały się przy piłce i tworzyły sytuacje. Do przerwy, szczerze, mogli prowadzić nawet 3:0 i nie byłoby to niczym dziwnym.
- Damian Warchoł po wygranym meczu z GKS-em Tychy
Dlaczego tak późno
W piątkowym meczu, wyszło na to, że wrocławianie musieli stracić, żeby zacząć strzelać. Śląsk oczywiście szukał swoich sytuacji, ale ciągle brakowało konkretów i przysłowiowej „kropki nad i”. Dopiero gdy tyszanie otworzyli wynik spotkania, to miejscowi sobie przypomnieli jak skutecznie zagrażać bramce rywali. Tu kształtuje się jasne pytanie, dlaczego tak późno. Zresztą, nie pierwszy raz zadawane w tym sezonie. W piątek wystarczyło to do zdobycia kompletu oczek, ale w kolejnych meczach, może zabraknąć czasu, na punktowanie bez wcześniejszych poważniejszych zagrożeń w polu karnym przeciwników.
[REKLAMA]
Pierwszy gol Warchoła we Wrocławiu
Damian Warchoł po raz kolejny okazał się jokerem w talii Ante Simundzy. Napastnik wchodzi z ławki i daje wrocławianom komplet punktów. Wcześniej w Oplu zagwarantował jedno oczko w doliczonym czasie gry również, po wejściu na murawę w trakcie spotkania. Dla byłego piłkarza Górnika Łęczna to czwarta bramka w czterech ostatnich spotkaniach, ale pierwsza przed wrocławską publicznością. Sam zainteresowany nie krył tego, że ta pierwsza na Tarczyński Arenie, ma dla niego ciut większe znaczenie, niż te pozostałe.
Wchodząc na boisko liczyłem, że uda się trafić przed własną publicznością. Miałem dosyć łatwą okazję, ale najważniejsze, że piłka wpadła do siatki i mogę dopisać kolejną bramkę do swojego dorobku.
- Damian Warchoł po wygranym meczu z GKS-em Tychy